Rz: Dyrektorem festiwalu gdyńskiego jest pan od 18 lat. W tym roku łączy pan tę funkcję z funkcją dyrektora artystycznego. To duża zmiana?
Leszek Kopeć: Nie tak wielka, jak mogłoby się wydawać. Decyzja komitetu organizacyjnego festiwalu, aby nie powoływać dyrektora artystycznego, jest pochodną dyskusji na temat istoty festiwalu: czy powinien on mieć charakter autorski, czy raczej powinien podsumowywać roczny dorobek polskiego kina. Zwyciężyła ta druga koncepcja i wówczas pojawiło się pytanie, czy na pewno jest konieczna osoba odpowiadająca wyłącznie za program, skoro jego ostateczny kształt jest wynikiem pracy zespołowej.
Dyrektor artystyczny zawsze dotąd odpowiadał za program konkursów i imprezy towarzyszące. Ale zawsze najwięcej emocji budzi konkurs główny, w którym filmy rywalizują o Złote Lwy. Jak w tym roku przebiegała kwalifikacja do tego konkursu? Kto zadecydował o jego ostatecznym kształcie?
Filmy do konkursu głównego wybrał zespół selekcyjny, którego pracą kierował Leszek Dawid, a komitet organizacyjny, dodając swoją korektę, ten wybór zatwierdził. Warto dodać, że zespół selekcyjny jest od kilku lat wyłaniany spośród członków rady programowej, składającej się z 66 uznanych polskich twórców filmowych. W tym roku w jego skład weszli: Agnieszka Smoczyńska, Leszek Dawid, Piotr Dumała, Arkadiusz Gołębiewski, Jacek Petrycki i Maciej Pieprzyca.
Mówi się, że każdy festiwal jest tak dobry, jak dobre są prezentowane na nim filmy. W tym roku producenci zgłosili 37 filmów, o dziesięć mniej niż przed rokiem. Jak pan ocenia ich poziom?