Książkę wydaną przez WAB krótko można streścić następująco: „Współczesny polski pisarz otrzymuje propozycję, by za określoną sumę pieniędzy pojechać do rodzinnej Łodzi i uczestniczyć w niezwykłym procesie sądowym. Spotka na nim zleceniodawcę i oskarżonego. Pierwszym jest diabeł, drugim... Mordechaj Chaim Rumkowski, przewodniczący Judenratu w łódzkim getcie, jego tragiczny władca, zwany Chaimem Groźnym lub Królem Chaimem Pierwszym. Ten, o którym pisano, że zamienił getto w wydajne przedsiębiorstwo pracujące dla dobra Trzeciej Rzeszy. On sam twierdzi, że dzięki temu udało mu się uchronić łódzkich Żydów przed transportem do Auschwitz. Na świadków w procesie powołani zostali współcześni Chaima, jego współpracownicy i ofiary".
Już rodzice gorąco dyskutowali
– Z historią Chaima Rumkowskiego zetknąłem się wcześniej, niż mogłem pomyśleć, że zostanę pisarzem – mówi nam Andrzej Bart. – Kiedy byłem chłopcem, ukazał się właśnie „Kupiec łódzki" Adolfa Rudnickiego. Siedząc pod stołem, usłyszałem, jak przyjaciele moich rodziców gorąco o książce dyskutują. Historia kogoś, kto został wrzucony żywcem do krematoryjnego pieca, rozpalała dziecięcą wyobraźnię bardziej od bajek braci Grimm.
– Jednak jeszcze długo nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę napisać o tym powieść – kontynuuje pisarz. – Temat wydawał się bardzo odległy od moich ówczesnych zainteresowań. Wolałem jako dwudziestokilkulatek zmierzyć się z tematem boleśnie dla mnie niezrozumiałym. Zacząłem pisać „Rien ne va plus", powieść o dwustu latach naszej polskiej historii widzianej przez rozpustnego Włocha. Dopiero po latach, po setkach przeprowadzonych rozmów, po długich spacerach po Piotrkowskiej z największym znawcą tematu Arnoldem Mostowiczem, który będąc w getcie felczerem i jeżdżąc po nim dla wypisywania aktów zgonów, jak nikt inny znał wszystkiego jego tajniki, dostrzegłem tragiczny, omalże szekspirowski wymiar życia i śmierci Chaima Rumkowskiego. Nikt z ludzi, którzy przeżyli łódzkie getto, nie wydał nań jednoznacznego wyroku. Po tylu latach mówiono: „jeśli nie byłby Rumkowski, to byłby ktoś inny, a nam było łatwo zgonić na niego swoje nieszczęście". Pewna pani z Nowego Jorku, która była wśród dzieci z sierocińca, które nakazał adoptować kierownikom gettowych fabryczek, chroniąc je tym samym przed śmiercią, powiedziała mi: „Do końca życia ja i moje wspaniałe wnuki będziemy błogosławić Rumkowskiego".
Andrzej Bart, pisarz, scenarzysta, autor obsypanego nagrodami filmu „Rewers", przyznaje, że przerobić powieść na utwór sceniczny nie było sprawą prostą. Można przyznać, że do tego scenariusza dochodził etapami.