Zacznijmy od tego, że w dużym kraju w sercu Europy jest ciągle kilkaset miejscowości, które do sieci nie są podłączone w żaden sposób. Nie ma mowy o żadnym sygnale – nie tylko szybkim szerokopasmowym. Oczywiście wszelkiej maści urzędy mówią od lat o zamazywaniu białych plam w zakresie dostępu do internetu, ale w sumie zmienia się niewiele. Oczywiście może to mieć pewną zaletę w postaci cyfrowego detoksu dla osób nadużywających internetu, które trafiają tam w wakacje.
Jednak już dla tych mieszkających na stałe w takich regionach oznacza to po prostu cyfrowe wykluczenie i odcięcie od wielu usług. Chodzi nie tylko o oglądanie filmów, ale także choćby o naukę dla dzieci czy robienie korzystniejszych cenowo zakupów, jak i dostęp do nieosiągalnych w tradycyjnej dystrybucji produktów.
W województwie lubuskim mają tego świadomość, dzięki podpisanej właśnie umowie światłowód zostanie doprowadzony do ponad 53 tys. gospodarstw domowych oraz 418 szkół, umożliwiając praktycznie nieograniczoną prędkość przesyłu danych. Dla lokalnej społeczności to ogromny krok naprzód.
Paradoksalnie z problemem fatalnej jakości sygnału i szybkości transferu zmagają się użytkownicy sieci także w dużych miastach. W Warszawie jest bardzo wiele osób skazanych na internet wyłącznie mobilny, z którego jakością, jak wiemy, bywa różnie. Wystarczy też burza czy zamieć śnieżna, by sygnał zaniknął zupełnie. O światłowodzie nie ma mowy – firmy telekomunikacyjne mają swoje priorytety w postaci wielkich osiedli, tereny z mniejszym zagęszczeniem zabudowy nie są dla nich atrakcyjne.
Generalnie w Polsce jakość sygnału LTE jest kilka razy niższa niż w Europie Zachodniej. Wynika to nie tylko z oszczędnych inwestycji firm, ale także restrykcyjnego prawa w zakresie dopuszczalnego poziomu promieniowania elektromagnetycznego. Normy są znacznie zawyżone, co uniemożliwia wiele inwestycji.