Turystów w Tatrach i w podtatrzańskich gminach ma być w tym roku przynajmniej o 20 proc. więcej niż rok temu. Będą się tłoczyć, zwłaszcza na najpopularniejszych szlakach, ale co ciekawe – nie zapłacą za wakacje więcej niż przed rokiem.
Ceny praktycznie stanęły. A i tego lata odwołań rezerwacji nie było tak wielu jak nad morzem. Tutaj nikt nie przyjeżdża opalać się na plaży, w termach woda jest ciepła zawsze, a spacerować można nawet wtedy, gdy siąpi deszcz. To część uroku górskich wakacji.
Atrakcji jest moc
Hotelarze są bardzo zadowoleni. – Tegoroczny sezon zaliczamy do bardzo udanych. Mimo pogody, która płatała niekiedy figle, wciąż wielu turystów wybierało polskie góry. Przyciągaliśmy ich m.in. bogatą ofertą, malowniczym położeniem oraz wydarzeniami, które mają u nas miejsce regularnie, takimi jak: Joga Festiwal, Górski Maraton Jogi czy Cyklokarpaty. Dzięki tym ostatnim na przykład do Wierchomli tylko w ostatni weekend zawitało ponad tysiąc osób, a wiemy, że wiele z nich zamierza wrócić do nas zimą. Zawdzięczamy to oczywiście także naszej stacji narciarskiej Dwie Doliny Muszyna-Wierchomla – mówi Katarzyna Śmigowska, dyrektor Hotelu Wierchomla Ski & Spa Resort.
Takich atrakcji jest w regionie coraz więcej.
Nikt nie liczy restauracji, kawiarni i pubów na Krupówkach. Było Tatrzańskie Wicie, przygotowany przez Polskie Koleje Linowe Hej-Fest na Gubałówce z udziałem gwiazd polskiej estrady, Festiwal Literacki i targi książki. Te ostatnie dwie imprezy dopiero kiełkują, bo turyści, którzy wybierają się w Tatry, szukają jednak innych atrakcji i nie są przyzwyczajeni do wakacyjnych spotkań z literatami. Ale to kwestia czasu.