Teraz Polska

Asseco Gdynia to klub wyjątkowy. W składzie są sami Polacy i naprawdę trudno jest nie kibicować tej drużynie.

Publikacja: 09.10.2017 20:30

Marcel Ponitka może już wkrótce zostać gwiazdą polskiej ligi. Młody zawodnik Asseco we wrześniu tren

Marcel Ponitka może już wkrótce zostać gwiazdą polskiej ligi. Młody zawodnik Asseco we wrześniu trenował ze zwycięzcą Euroligi Fenerbahce Stambuł

Foto: Fotorzepa, Mariusz Mazurczak

Koszykówka to sport wyjątkowy i nie chodzi tylko o to, że – jak mało która dyscyplina – porusza wyobraźnię kibiców na całym świecie. Tutaj łatwo jest też ulec pokusie pójścia na skróty, by osiągnąć sukces. Na czym to polega? Każdego roku mury amerykańskich uczelni opuszczają setki (co najmniej) zdolnych koszykarzy. Do najlepszej na świecie ligi NBA dzięki wyborom w drafcie może się dostać maksymalnie 60, z czego tylko 30 ma gwarancję podpisania kontraktu.

Reszta musi szukać szczęścia gdzie indziej, albo poza sportem, albo w innych ligach, jak świat długi i szeroki. Tacy zawodnicy czekają tylko na telefon od agenta i w każdej chwili są gotowi zjawić się w Europie, a przy tym wcale nie muszą kosztować drogo. Wystarczy tylko zażyczyć sobie koszykarza na konkretną pozycję i taki zawodnik będzie, jak w katalogu. Nie zawsze stanie się gwiazdą, ale na pewno nie trzeba się trudzić szukaniem, przekonywaniem i szkoleniem młodego gracza.

To zjawisko występuje nawet na poziomie międzynarodowym, gdzie wiele reprezentacji wspomaga się naturalizowanymi koszykarzami: Polacy mają w składzie AJ Slaughtera, a nawet mistrzowie Europy Słoweńcy dali paszport Anthony'emu Randolphowi.

Dla pełnego obrazu można dodać, że podobna wysoka nadprodukcja graczy występuje na Bałkanach i po nich także można sięgnąć w każdej chwili, a że w polskiej koszykówce w ostatnich latach zdecydowanie brakuje klasowych zawodników, to koło się zamyka.

Kiedyś obecność Amerykanina w składzie była, mówiąc żartobliwie, warunkiem niezbędnym do odniesienia sukcesu (przypomnijmy sobie Keitha Williamsa). Dzisiaj także znacząco ułatwia budowanie składu, zwłaszcza na tak newralgicznych pozycjach, jak rozgrywający czy wysoki zawodnik podkoszowy. Asseco Gdynia w czasach największej świetności także wspomagało się zaciągiem zagranicznym, ale dzisiaj idzie drogą trudniejszą i robi to konsekwentnie.

Oczywiście, może to się wiązać z tym, że w klubie nie ma tak wielkich pieniędzy, jak były kiedyś i Asseco nie stać na zatrudnianie gwiazd, ale warto docenić to, że zamiast ściągać graczy średnich, w Gdyni wolą stawiać na młodych, którzy będą chcieli się rozwijać.

Już w maju 2015 roku, kiedy trenerem był Tane Spasev, Asseco przeprowadziło testy, na których zjawiło się kilkudziesięciu młodych, obiecujących graczy. Sprawdzana była technika, siła i szybkość, zawodnicy rozgrywali między sobą pokazowe mecze. W sezonie 2015/2016 w składzie było jeszcze kilku obcokrajowców, ale młodzi Polacy już wtedy odgrywali znaczące role.

Kiedy na starcie następnych rozgrywek szkoleniowcem został były reprezentant Polski Przemysław Frasunkiewicz, Asseco poszło krok dalej. Skład został zbudowany z samych rodzimych graczy, znalazło się również miejsce dla dwóch doświadczonych koszykarzy, Krzysztofa Szubargi i Piotra Szczotki – spokój na parkiecie w trudnych momentach jest niezbędny.

– Czy tęsknię za obecnością w składzie graczy z USA albo z Bałkanów (śmiech)? Zdecydowanie nie tęsknię. Brakuje mi za to Jakuba Parzeńskigo, Sebastiana Kowalczyka i Filipa Matczaka – mówi „Rz" trener Frasunkiewicz.

Ci trzej zawodnicy, dzięki pracy, jaką wykonali w Asseco, rozwinęli się na tyle, że wyruszyli w Polskę, szukać większych wyzwań i większych pieniędzy. Matczak jeszcze przed końcem poprzedniego sezonu wrócił do Stelmetu Zielona Góra, którego jest wychowankiem. Wcześniej nie był w stanie przebić się do składu, a teraz zaczął sezon jako podstawowy zawodnik drużyny mistrza Polski. Tego lata pojawił się na zgrupowaniu reprezentacji i chociaż na EuroBasket nie pojechał, to w notesie selekcjonera na pewno został.

W kolejce do lepszej przyszłości i może nawet gry w kadrze, czekają kolejni młodzi koszykarze. Przemysław Żołnierewicz już od kilku sezonów jest zawodnikiem pierwszej piątki, dostaje coraz ważniejsze zadania, a szkoleniowiec Asseco zachęca go, by nie bał się krzyczeć na boisku na kolegów, nawet tych starszych.

Gwiazdą ligi już wkrótce może zostać Marcel Ponitka. Jego starszy brat Mateusz przeniósł się właśnie do ligi hiszpańskiej i grał w mistrzostwach Europy w Finlandii. W tym czasie Marcel został zaproszony na treningi do zwycięzcy Euroligi Fenerbahce Stambuł. Sama możliwość ćwiczenia pod okiem Żeljko Obradovicia była niepowtarzalną szansą.

– Nadarzyła się okazja, żeby spróbował swoich sił w takim towarzystwie. Wyniósł cenne doświadczenie, pracował z najlepszym trenerem w Europie. Nie wiem, jak inni zawodnicy komentowali jego wyjazd. Wiem jedno: chciałbym, żeby trenowali jak najmocniej i żeby też kiedyś pojechali na takie treningi – mówi Frasunkiewicz.

Ponitka pojechał do Stambułu we wrześniu, kiedy trwał okres przygotowawczy i wielu szkoleniowców nawet nie chciałoby słyszeć o tym, by puścić tak ważnego koszykarza. Jego historia jest do pewnego stopnia podobna do losów Matczaka. Też był w Stelmecie i też nie był w stanie się przebić w drużynie grającej o najwyższe trofea. Wiedział, że w Gdyni będzie miał szansę się rozwijać i z tego skorzystał. Trener Frasunkiewicz chwali go za inteligencję i przygotowanie fizyczne i porównuje (zachowując wszelkie proporcje) do gwiazdy NBA Russella Westbrooka.

– Staramy się wybierać zawodników chętnych do ciężkich treningów. Pracujemy też, by zrozumieli, co w sporcie ważne, bo młodzi ludzie niewiele na ten temat wiedzą. Chcemy wpoić zasady, które im pomogą później w karierze. Muszą wiedzieć, że w sporcie trzeba się mocno poświęcać. To jest tak samo ważne, jak nauczenie kozłowania, podawania – twierdzi Frasunkiewicz.

Tutaj pomocą służą trenerowi weterani, których ma w składzie i którzy mogą być przykładem dla młodszych. Szubarga wrócił na parkiet po ciężkiej kontuzji i gra znakomicie. Szczotka jest też trenerem przygotowania fizycznego. Przed startem poprzedniego sezonu opracował bardzo ciężki program treningowy i efekty było widać. W mediach społecznościowych krążyło zdjęcie zawodników podczas treningu na plaży. Atletycznymi sylwetkami imponowali Matczak, Ponitka, Żołnierewicz czy Filip Put.

Młodzi koszykarze wiedzą, że jeśli trafią do Asseco, to szansę dostaną, a tylko od nich zależy, czy ją wykorzystają. Nic dziwnego, że coraz łatwiej ich namówić do gry w Gdyni. Dariusz Wyka przeniósł się tutaj z Krosna (pochodzi z Przemyśla), Bartłomiej Pietras po przygodzie w Hiszpanii sam się zgłosił do Asseco.

Przyjście tych dwóch zawodników jest znaczące, bo na pozycję środkowego (i rozgrywającego) bardzo ciężko znaleźć dobrych, polskich graczy. Frasunkiewicz mówi, że najwięcej wysokich chłopców próbuje swoich sił w siatkówce i piłce ręcznej, czyli dyscyplinach, które ostatnio odnosiły sukcesy. Polska to nie jest Hiszpania, gdzie świetnych koszykarzy nie brakuje, ale w Asseco zamiast narzekać, wolą działać.

W Gdyni sami szkolą młodych. W klubie jest 11 grup młodzieżowych, w których trenuje 226 dzieci, do tego trzeba dodać zawodników drużyny rezerw. Trenerzy pojechali też na warsztaty, organizowane przy okazji turnieju Final Four Euroligi (niestety, szkoleniowców z Polski nie było tam zbyt wielu).

W zeszłym sezonie Asseco nie awansowało do fazy play-off, ale nie miało też problemów z utrzymaniem się w Polskiej Lidze Koszykówki. Być może na kolejne mistrzostwo Polski trzeba będzie poczekać, ale na pewno warto iść tą drogą.

Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością