W województwie zachodniopomorskim z wolna rozwija się sektor ekonomii społecznej.
Cały ekosystem liczy ponad 100 organizacji, w tym spółdzielni socjalnych, spółek prawda handlowego prowadzących działalność non profit czy organizacji pozarządowych działających zgodnie z regułami rynku, ale wspomagających najsłabszych w społeczeństwie. We wrześniu na Jasnych Błoniach w Szczecinie odbyły się Targi Ekonomii Społecznej, na wydarzeniu zaprezentowało się 32 organizacje i firmy. Regionalne środowisko nie należy do najsilniejszych w kraju i słabo wypada, chociażby w porównaniu ze słynącą z oddolnych czy spółdzielczych inicjatyw Wielkopolską, niemniej zyskuje pewien rozgłos. Duże nadzieje wiąże się w regionie z programami unijnymi, w ramach których w aktualnej perspektywie budżetowej ma powstać w skali kraju 40 tys. miejsc pracy.
Biorąc pod uwagę fakt, że zatrudnienie w ramach praktyk ekonomii społecznej w Zachodniopomorskiem można liczyć raczej w setkach niż tysiącach osób, udział województwa w demograficznym potencjale kraju wskazywałby na możliwy wzrost zatrudnienia nawet do 2 tys. osób. – Mamy dość słabe wsparcie instytucjonalne ze strony władz publicznych, aczkolwiek niektóre organizacje radzą sobie całkiem dobrze. Głównie pracujemy w sektorze gastronomicznym, usług komunalnych czy cateringu. W najlepszej kondycji są te spółdzielnie i instytucje wsparcia, które w sposób stały z kimś współpracują, np. Spółdzielnia Socjalna Miedwie, która prowadzi stołówkę szkolną i ma zagwarantowany obrót przez cały rok. Dysponuję listą 60 spółdzielni w regionie, ale myślę, że przynajmniej 20 jest nieaktywnych – mówi „Rzeczpospolitej" Konrad Wielgoszewski, współorganizator Targów Ekonomii Społecznej, działający w sektorze od siedmiu lat. Wielgoszewski pracuje między innymi dla Spółdzielni Wierzbowy Las, prowadzącej warsztaty terapii zajęciowej, pomagającej osobom z upośledzeniem umysłowym, także poprzez hipoterapię.
Zmiany na rynku pracy, czyli tzw. rynek pracownika, nie pozostają bez wpływu na ekosystem. W coraz większej mierze sektor zaczyna działać na rzecz ludzi, którzy do tej pory nie byli zauważalni na rynku, a statystyki bezrobocia ich nie obejmowały, np. schizofreników czy osób z chorobą afektywną dwubiegunową. – Wcześniej spółdzielnie częstokroć skupiały się na pracownikach, którzy mieli trudności z dojazdem do pracy, byli wykluczeni ze względu na odległość, ale byli zdrowi – mówi nam Krzysztof Musiatowicz z Ośrodka Wsparcia Ekonomii Społecznej w Regionie Stargardzkim.