Integracyjne, gdyż obok pływaków w wieku gimnazjalnym, rywalizować będą weterani (40-latkowie i starsi) oraz niepełnosprawni, w tym także niepełnosprawni intelektualnie. Tegoroczne zawody odbędą się w nowej pływalni – otwartej w marcu, w przededniu rozgrywanych w mieście The World Games, czyli igrzysk sportów nieolimpijskich. Nosi imię Marka Petrusewicza – pierwszego polskiego rekordzisty świata w pływaniu.
Cudowne dziecko
Był 18 października 1953 roku. W hali Miejskich Zakładów Kąpielowych przy ulicy Teatralnej 19-letni Marek Petrusewicz podjął próbę bicia rekordu świata na 100 metrów stylem klasycznym. – Startowałem sam, moim przeciwnikiem był tylko czas. Udało się – wspominał po latach. – Ja do tego rekordu świata szykowałem się przez całe życie. Cały czas o tym marzyłem, to było dla mnie coś, po czym wszystko się zmieni. A tutaj szok – właściwie nic się nie zmieniło, jestem taki sam jak byłem. Ubrałem się, wyszedłem z basenu. Coś się jednak zmieniło. Wynik 1:10,9 trafił do ksiąg Międzynarodowej Federacji Pływackiej.
Droga do rekordu zaczęła się kilka lat wcześniej, od wagarów spędzanych na basenie, które w końcu przerodziły się w treningi w sekcji pływackiej Pafawagu. (Zapisał się do klubu, bo wtedy nie trzeba było płacić za wstęp.) Na pierwszych zawodach nowicjusz zajął ostatnie miejsce, ale szybko przyszły mistrzostwa okręgu, finały mistrzostw Polski, wreszcie start w reprezentacji i pierwszy rekord Polski. – Prasa napisała, że jestem cudownym dzieckiem, jeśli chodzi o pływanie. Miałem 16 lat.
Pech przed Melbourne
Młody pływak miał nadzieję na dobry występ olimpijski w Melbourne. Start na igrzyskach w Helsinkach (1952) zakończył się porażką, jednak w 1954 roku wywalczył srebro na 200 m st. klasycznym podczas mistrzostw Europy w Turynie (wyścigu na 100 m nie rozgrywano). Poprawił też swój rekord świata (na 1:09,8).
Pływanie przesłoniło całą resztę, łącznie z nauką – zawalił klasę przedmaturalną, później nie dopuszczono go do matury. Został zdyskwalifikowany za niesportowy tryb życia (było w tym trochę prawdy), jednak działacze nie chcieli przepuścić szansy na medal w Turynie (i, być może, okazji do wyjazdu na Zachód), zatem dyskwalifikację cofnięto.