W australijskim Wielkim Szlemie wrocławianin Hubert Hurkacz już grał. Jako junior. Lepiej mu poszło w grze podwójnej. W parze ze Słowakiem Alexem Molcanem dotarł do finału. W singlu w pierwszej rundzie spotkał się z Denisem Szapowałowem. Dwa lata młodszy od Huberta Kanadyjczyk jest dziś jednym z najlepszych zawodników młodego pokolenia. W tym roku dotarł do czwartej rundy US Open, awansował do pierwszej pięćdziesiątki rankingu ATP, był uczestnikiem NextGen, turnieju Masters dla tenisistów poniżej 23. roku życia.
Przed blisko dwoma laty w Melbourne w I rundzie turnieju juniorów Australian Open w pojedynku wrocławianina z Kanadyjczykiem losy meczu długo nie były rozstrzygnięte. – Serwowałem, by wygrać mecz, i nie utrzymałem podania. Chyba zabrakło mi energii. To było wycieńczające spotkanie. Powinienem zwyciężyć – opowiada „Rzeczpospolitej" 20-letni tenisista Redeco Wrocław. Brakowało niewiele. Przegrał z 6:7 (3), 6:3, 7:9. Zważywszy na obecne osiągnięcia Kanadyjczyka, ten wynik należy uznać za co najmniej dobry. Niedawno obaj zawodnicy się spotkali podczas turnieju ATP w Montrealu. Szapowałow poprosił Hurkacza o trening. Podobno nie było czasu na wspomnienia, skupili się na ciężkiej pracy. Kanadyjczyk doszedł potem do półfinału turnieju, Polak odpadł w pierwszej rundzie kwalifikacji, po trzysetowym meczu z Włochem Thomasem Fabbiano.
Najwyższa pozycja w karierze
Australię z czasów juniorskiej kariery Hurkacz mimo wszystko wspomina dobrze. Niezły wynik w deblu, trudny mecz z dobrym przeciwnikiem w singlu. Pojedzie więc w styczniu na antypody z pozytywnym nastawieniem z powodu miłych wspomnień i rosnącej formy.
Jeszcze rok temu 20-letni tenisista z Wrocławia zajmował 383. miejsce w rankingu ATP. Był czas w drugiej połowie roku, że spadł nawet do piątej setki. Dobry wynik w Niemczech i jesienne tournée w Azji wywindowały go do najwyższej pozycji w klasyfikacji – 236. (dziś jest 238.). Najwięcej punktów zdobył w challengerze w Ismaning, w którym uległ w ćwierćfinale Dustinowi Brownowi, w Shenzen w Chinach, gdzie grał w finale z Radu Albotem z Mołdawii i w japońskiej Toyocie. Tam zakończył turniej na półfinale, przegrywając z Australijczykiem Mathew Ebdenem.
Progres nastąpił bez rewolucji w sztabie. Był wynikiem konsekwencji i cierpliwości. Nawet wtedy, gdy szło gorzej, nie dochodziło do gwałtownych zmian, ale żeby przetrenować pewne elementy, nauczyć się z powrotem wygrywać, Hurkacz startował w serii polskich futuersów, turniejów najniższej zawodowej kategorii. Konsekwentnie do celu – taki był plan.