Hala rośnie przy ulicy Śnieżnej, w sąsiedztwie centrum handlowego M1. Parterowy budynek o powierzchni 1800 mkw pomieści cztery tory curlingowe, szatnie, zaplecze sanitarne oraz niewielkie trybuny, z których przez szybę będzie można oglądać zmagania. Do trybun ma przylegać niewielka kawiarnia – to ważne, bo w myśl curlingowej tradycji po meczu obie drużyny spotykają się przy barze. Stawiają zwycięzcy. Budowa ruszyła 18 maja 2017, jej zakończenie zaplanowano na koniec lutego 2018.
– Data otwarcia lodowiska jest uzależniona od podłączenia inwestycji do sieci przez dostawcę energii elektrycznej. Być może uda się ruszyć jeszcze wiosną, w najgorszym wypadku – na początku następnego sezonu curlingowego, czyli w drugiej połowie sierpnia – zapowiada Kasper Knebloch, wiceprezes zarządu spółki Curling Łódź. A przy tym zawodnik, bo hala to prywatny projekt tych, którzy przez lata gry w curling nie doczekali się w Polsce obiektu, w którym mogliby trenować.
– Zmęczeni czekaniem na coś, co być może nie powstałoby za naszego życia, postanowiliśmy wziąć sprawy w swoje ręce i samemu stworzyć takie miejsce – przyznaje Adela Walczak, prezes zarządu Curling Łódź, dodając, że pojawienie się profesjonalnego obiektu do curlingu może diametralnie zmienić sytuację tego sportu w Polsce.
– Może, ale nie musi, ponieważ leży to głównie w gestii Polskiego Związku Curlingu, na którego działanie (wadliwe, o czym świadczą wyniki ostatniej kontroli Ministerstwa Sportu i Turystyki – przyp. red.) nie mamy wpływu – zauważa Adela Walczak.