Premier Mateusz Morawiecki znów wszystkich oszukał, dlatego wysyłamy panu premierowi symboliczny czek opiewający na kwotę blisko dwa miliony złotych – zaalarmował niedawno Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi.
Złożona obietnica
Chodzi o sprawę cen energii elektrycznej, które pod koniec zeszłego roku poszybowały dla samorządów o 50–70-proc. w górę (w porównaniu z sytuacją rok wcześniej). Tak ogromny, niespotykany nigdy wcześniej wzrost dla lokalnych budżetów był też ogromnym wzywaniem, bo oznaczał znacznie wyższe wydatki nie tylko na oświetlenie ulic czy urzędów, ale także tysięcy budynków użyteczności publicznej, takich jak szkoły, biblioteki, domy kultury, szpitale itp. Te miasta, które mają komunikację zasilaną prądem (metro, tramwaje, pociągi) stanęły przed dylematem: podnosić ceny biletów czy więcej dokładać do transportu.
Po ostrych protestach rząd postanowił ochronić przed drogim prądem nie tylko gospodarstwa domowe, ale też i jednostki samorządowe. Pod koniec grudnia powstała ustawa, które miała gwarantować, że ceny energii w 2019 r., nawet w już podpisanych umowach, nie będą wyższe niż w czerwcu 2018 r.
Do dziś jednak, gdy jedną czwartą roku mamy już za sobą, niewiele się zmieniło. Samorządy albo płacą faktury, w których ceny są takie, jakie wynikają z umów podpisanych w grudniu, albo niewiele niższe, pomniejszone o zniesione przez rząd opłatę przejściową czy podatek akcyzowy.
Milionowe koszty
Prezydent Trela wylicza więc, że łódzkie jednostki przepłaciły za prąd tylko w styczniu i lutym ok. 2 mln zł. – Za te pieniądze moglibyśmy naprawdę wiele dobrego zdziałać dla mieszkańców, ale musimy płacić za energię, która miała być tańsza – wytyka.