Olgierd Geblewicz występował na forum Komitetu Regionów w roli sprawozdawcy opinii dotyczącej dezinformacji w internecie. Tzw. fake newsy, czyli nieprawdziwe informacje, fałszywe konta na platformach społecznościowych czy też boty, czyli programy udające ludzi i wyrażające w nich swoje opinie – to problemy, nad którymi UE pochyla się już od dłuższego czasu. Zdaniem unijnych ekspertów problem stał się palący w świetle kolejnych kryzysów politycznych – brexitu czy też kryzysu katalońskiego – których jednym ze źródeł mogły być manipulacje opinią publiczną w internecie. Wobec zbliżających się wyborów do Parlamentu Europejskiego Unia powzięła wiele działań. We wrześniu ub. roku przyjęła kodeks dobrych praktyk, które narzuciła największym platformom społecznościowym. Od tego roku ich wydawcy i administratorzy mają też co miesiąc przedstawiać raporty z postępów wdrażania kodeksu.
Dezinformacją zajęły się Komisja Europejska, Parlament Europejski, a także Komitet Regionów, czyli ciało skupiające samorządowców z całej UE.
– Komitet Regionów był nawet jednym z pierwszych, które się nad tym tematem pochyliły, bo jeszcze pod koniec 2017 roku zaproponowałem Komisji CIVEX, by wspólnie z Urzędem Marszałkowskim w Szczecinie zorganizowała konferencję, którą nazwałem „Mowa nienawiści, fake news i propaganda, współcześni wrogowie demokracji” – mówił Olgierd Geblewicz w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” jeszcze przed posiedzeniem Komitetu Regionów. – W tym samym czasie KE wypuściła swój komunikat dotyczący zwalczania dezinformacji w internecie, a więc można powiedzieć, że ten problem dostrzegliśmy jednocześnie – zarówno góra, czyli KE, jak i dół, czyli my, władze lokalne skupione w KR. Wszyscy dostrzegliśmy to jako jedno z większych zagrożeń.
Z pomocą mediom tradycyjnym
Podczas lutowego posiedzenia KR Olgierd Geblewicz przedstawił stanowisko w sprawie dezinformacji w sieci.
– W samym tylko 2018 roku formalnie zorganizowane kampanie manipulacji i dezinformacji miały miejsce w mediach społecznościowych w 48 krajach! Inne badanie pokazało, że np. na Twitterze informacja fałszywa ma 70 proc. więcej szans na podanie dalej niż informacja prawdziwa – alarmował marszałek zachodniopomorski.