Chodzi o odpowiedź na specjalne oświadczenie, jakie w grudniu 2018 roku grupa ds. Nord Stream 2 wysłała do najważniejszych organów UE. Wskazała w nim na liczne zagrożenia, jakie niesie budowa gazociągu na dnie Bałtyku.
– Międzyregionalnej grupie ds. gazociągu Nord Stream 2 udało się zwrócić uwagę na fakt, iż kwestia tej inwestycji nie może być postrzegana wyłącznie przez pryzmat tzw. wielkiej polityki – wyjaśnia Marek Mucha z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego w Szczecinie. – Gazociąg będzie bowiem mieć bezpośredni wpływ na społeczności lokalne regionów zlokalizowanych wzdłuż linii brzegowej Bałtyku, który dla wielu z nich jest głównym źródłem utrzymania. To nie tylko rybacy, ale także właściciele obiektów turystycznych oraz pracownicy portów czy firm świadczących usługi okołoportowe.
Stanowisko grupy trafiło m.in. do przewodniczących Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej, Parlamentu Europejskiego, Europejskiego Komitetu Regionów. Ponadto dokument przekazano do przewodniczących komisji Parlamentu Europejskiego: ITRE – Komisji Przemysłu, Badań Naukowych i Energii, ENVI – Komisji Ochrony Środowiska Naturalnego, Zdrowia Publicznego i Bezpieczeństwa Żywności, REGI – Komisji Rozwoju Regionalnego, AGRI – Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, PECH – Komisji Rybołówstwa.
– Doświadczenia z funkcjonowania utworzonej przy Komitecie Regionów specjalnej międzynarodowej grupy, której przewodniczę i która lobbuje w Brukseli za tym, by wstrzymać budowę gazociągu Nord Stream 2, pokazują, że nawet głos przedstawicieli Niemiec nie jest jednorodny – wyjaśnia „Rzeczpospolitej" Olgierd Geblewicz, szef grupy. – Część polityków niemieckich dostrzega zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego całej Unii Europejskiej. W Brukseli głos regionów jest traktowany z należytą powagą, dlatego nasze stanowisko przekazaliśmy do Komisji Europejskiej, Rady UE, a także do Parlamentu Europejskiego. Czekamy na ich zdanie – dodaje marszałek.
Stop dla dużych statków
Walka z gazociągiem Nord Stream trwa już blisko 10 lat, kiedy na dnie Bałtyku położono liczącą 1222 km rurę łączącą Rosję z Niemcami. W 2011 popłynął nią gaz. To Nord Stream 1. Obecnie trwa budowa drugiego gazociągu – nazwanego Nord Stream 2. Polski rząd, instytucje, samorządy oraz firmy sprzeciwiają się budowie obydwu rur. Powodów jest mnóstwo – od najważniejszych, jak złamanie europejskiej solidarności energetycznej i uzależnienia Europy od dostaw z Rosji, po kwestie ekologii i ochrony środowiska, aż wreszcie naruszenie interesów ekonomicznych Polski. Wśród nich najważniejszym zagrożeniem dla Pomorza Zachodniego jest blokada rozwoju zespołu portów Szczecin – Świnoujście. Dzisiaj do Świnoujścia wpływają statki o zanurzeniu do 13,5 m, jednak na świecie buduje się coraz większe jednostki, stąd władze portu planują wkrótce pogłębienie drogi podejściowej, tak by mogły do niego wpływać jednostki o zanurzeniu ponad 15 m. Wśród planowanych inwestycji jest m.in. przebudowa terminalu promowego i budowa zewnętrznego stanowiska dla statków do reeksportu LNG w porcie zewnętrznym w Świnoujściu. To w ciągu najbliższych lat. Dalsze plany przewidują budowę głębokowodnego zewnętrznego terminala kontenerowego z głębokością techniczną 17 m. Tymczasem wg badań rurociąg Nord Stream koło Świnoujścia miejscami leży na głębokości powyżej 17 m. Zakładając jego średnicę na 1,5 m, a strefę bezpieczeństwa – czyli bezpieczną odległość, jaka powinna być pomiędzy rurą a dnem statku – na 2 m, należy przyjąć, że dopuszczalne zanurzenie statków może wynieść mniej niż 13,5 m. Efekt – większe jednostki nie wpłyną, a to oznacza zablokowanie planów rozwojowych portu, w tym także tych związanych z dostawami gazu do Polski. Skutkiem będzie marginalizacja portów, w tym strategicznego dla dostaw gazu – terminalu gazowego.