Wstrzykiwacze z aplikacją na smartfonie

Z dzisiejszej perspektywy mam wrażenie, że początki naszej działalności były dużo bardziej ryzykowne i szalone, niż zdawałem sobie wówczas sprawę – mówi prof. Alberto Lozano Platonoff. Ekonomista, wykładowca Uniwersytetu Szczecińskiego, który kilkanaście lat temu rozpoczął produkcję innowacyjnych wstrzykiwaczy insuliny.

Publikacja: 07.06.2018 10:33

Prof. Alberto Lozano Platonoff założyciel firmy  Copernicus

Prof. Alberto Lozano Platonoff założyciel firmy Copernicus

Foto: materiały prasowe

Dzisiaj Copernicus, bo tak nazywa się szczeciński producent, specjalizuje się w produkcji wstrzykiwaczy. To jedyna tego typu produkcja w Polsce.

– Obecnie posiadamy w pełni rozwinięte trzy platformy produktowe, na bazie których możemy tworzyć wstrzykiwacze wielokrotnego użytku oraz jednorazówki – wyjaśnia prof. Alberto Lozano Platonoff. – Platformy te umożliwiają dostosowanie produktu pod konkretny lek naszego klienta, w związku czym nasza oferta produktowa z punktu widzenia firm farmaceutycznych jest kompletna. Sztandarowy produkt spółki to automatyczny wstrzykiwacz Advapen, mający możliwość podania od 1 do 60 dawek terapeutycznych insuliny. Natomiast obecnie oferujemy wstrzykiwacze również do innych leków, np. hormon wzrostu, Teryparatyd, Liraglutyd, pramlityde, somatropin. Przewaga konkurencyjna naszych produktów wynika w szczególności z umiejscowienia spustu w bardziej ergonomicznym miejscu, niż to bywa we wstrzykiwaczach tradycyjnych, równomiernej – a przez to bezpiecznej dla pacjenta – prędkości podania leku, wprowadzenia mechanizmu dodatkowego potwierdzenia zakończenia iniekcji, dzięki czemu pacjent ma pewność, że zaaplikował sobie cała zadaną dawkę leku. Przekonujemy naszych klientów również jakością i niezawodnością dzięki niskiemu wskaźnikowi reklamacji oraz brakowi incydentów medycznych – zachwala swoje urządzenia.

Nie było chętnego

Prof. Alberto Lozano Platonoff to postać znana w Szczecinie i niegdyś niekojarzona z przemysłem medycznym. Meksykański naukowiec do Polski trafił jako emisariusz Opus Dei, a w 2000 roku uzyskał stopień doktora nauk technicznych w zakresie górnictwa i geologii inżynierskiej na AGH w Krakowie. W 2004 roku podjął pracę na Uniwersytecie Szczecińskim, powołując m.in. na Wydziale Ekonomii US Zespół Badawczy Integracja, który zajmował się badaniem kondycji przedsiębiorstw. W międzyczasie był też doradcą minister finansów, prof. Teresy Lubińskiej, również wykładowcy US. Wtedy też w 2004 roku pojawiła się nieoczekiwana propozycja wejścia do świata medycznego. Z naukowcem skontaktował się przedstawiciel firmy Bioton SA, producent insuliny, z prośbą o listę innowacyjnych firm, które mają potencjał do opracowania i wdrożenia wstrzykiwacza do podawania insuliny. Okazało się, że żadna z wytypowanych firm nie była w stanie podjąć się zadania. To zainspirowało Platonoffa oraz współzałożyciela firmy Grzegorza Nowakowskiego do podjęcia wyzwania.

– Przed rozpoczęciem działalności staraliśmy się rzetelnie przeanalizować wymogi oraz potencjalne bariery związane z produkcją wyrobów medycznych. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że może minąć kilka lat, zanim uda się uzyskać poziom pełnej gotowości do produkcji wstrzykiwaczy w oparciu o własne rozwiązania patentowe. Byliśmy jednak w tej komfortowej sytuacji, że nie musieliśmy szukać klienta na produkt. Mogliśmy więc skupić się na rozwoju produktu, w tym na kluczowej w tej branży kwestii – jego czystości patentowej. Z dzisiejszej perspektywy mam wrażenie, że początki naszej działalności były dużo bardziej ryzykowne i szalone, niż zdawałem sobie wówczas z tego sprawę – wspomina prof. Platonoff.

Powołali do życia Kappa Medilab sp. z o.o. Ruszyły żmudne badania i opracowywanie pierwszych wstrzykiwaczy.

– Kapitał na pierwsze badania pochodził ze środków własnych założycieli, pożyczek osobistych, w tym także od przyjaciół. Właściciele firmy ASPROD wspierali nas finansowo i merytorycznie na samym początku tego przedsięwzięcia, kiedy większość ludzi uznała to za szaleństwo. Na dalszym etapie rozwoju angażował się inwestor strategiczny. W okresie rozwoju produktu zainwestowaliśmy kilka milionów złotych. Część finansowania w tym początkowym okresie pochodziła ze środków Biotonu. Nie były to jednak środki wystarczające na wszystkie potrzeby związane z rozwojem produktu i powstaniem zakładu produkcyjnego – opowiada założyciel Copernicusa.

Na zlecenie Biotonu

Badania nad pierwszym wstrzykiwaczem zajęły pięć lat. W 2010 roku pierwszy produkt, automatyczny wstrzykiwacz do insuliny, był gotowy do wejścia na rynek. Ruszyła sprzedaż, najpierw w Polsce, a od 2011 roku za granicą, m.in. w Rosji. W 2012 roku spółka weszła do Chin, tam komercjalizacją ich wstrzykiwacza zajął się Bayer. W międzyczasie zachodziły zmiany w strukturze właścicielskiej firmy. W 2010 roku udziały objął w niej Bioton.

– To było naturalną konsekwencją powodzenia projektu rozwoju wstrzykiwacza, ponieważ Biotonowi zależało na jego komercjalizacji na zasadach wyłączności. Dzięki takiemu ruchowi Bioton nie był już zdany na zewnętrznych producentów wyrobów medycznych – wyjaśnia Platonoff.

W 2014 znów jednak nastąpiła zmiana właścicielska.

– Szybko zauważyliśmy, że pomimo bardzo dobrej współpracy z Biotonem ograniczanie się z produkcją tylko dla jednego klienta i tylko do jednego leku nie jest optymalne, ponieważ światowy popyt na wstrzykiwacze do podawania leków drogą iniekcji podskórnych jest ogromny, a co więcej, będzie się zwiększać. Na rynek wchodzą bowiem nowi producenci leków, którzy potrzebują urządzeń, dzięki którym pacjent będzie mógł bezpiecznie aplikować sobie sprzedawany przez nich lek. Zaczęliśmy więc rozmowy z Biotonem o warunkach odkupu udziałów, dzięki któremu spółka z jednej strony mogłaby się rozwijać, a z drugiej nadal gwarantować niezakłócone dostawy do Biotonu. Jako wspólnicy-założyciele nie mieliśmy możliwości samodzielnego sfinansowania takiej inwestycji, dlatego też po stronie kupujących do transakcji dołączył się inwestor finansowy. Rok później dzięki transakcji wykupu menedżerskiego większość udziałów w spółce trafiła już do pierwotnych założycieli spółki. Dalszy rozwój spółki możliwy był dzięki finansowaniu uzyskanemu z BOŚ Banku, pożyczce z PFR Ventures sp. z o.o., wówczas ARP Venture sp. z o.o., oraz Miasta Szczecin poprzez Agencję Rozwoju Metropolii Szczecińskiej, która ustanowiła zabezpieczenie kredytu i pożyczki – opowiada prof. Platonoff.

Kierunek: SmartPen

Jak deklaruje szef spółki, dzisiaj 90 proc. udziałów w niej należy do niego i drugiego z założycieli, a 10 proc. do inwestora finansowego specjalizującego w inwestowaniu w spółki wysokich technologii. Sprzedaż kształtuje się na poziomie kilkuset tysięcy wstrzykiwaczy rocznie. Zatrudniają około 80 osób.

– Prowadzimy kilka projektów nad innowacyjnymi rozwiązaniami w dziedzinie wstrzykiwaczy, w których zaangażowana jest niemalże cała kadra – zarówno dział R&D, narzędziownia, wtryskownia, jak i dział produkcji. Stale poszerzamy naszą ofertę produktową, zgodnie z zapotrzebowaniem zgłaszanym przez naszych klientów. Obecnie pracujemy także nad rozwiązaniami związanymi z wprowadzeniem do naszych urządzeń elementów łączności bezprzewodowej z urządzeniami mobilnymi, tzw. SmartPen. Uważamy, że jest to przyszłość branży, której rezultatem będzie znaczna poprawa skuteczności leczenia pacjentów – mówi prezes Copernicusa.

Urządzenia Copernicusa trafiają do firm farmaceutycznych na całym świecie, przy czym najwięcej do Chin. Ostatnio spółka podpisała umowy z firmami z Indii, dzięki czemu jej produkty mają trafić na kolejne rynki.

– Plany rozwoju związane są z nowymi klientami spółki. Duże nadzieje wiążemy z możliwością rozpoczęcia sprzedaży na rynek Stanów Zjednoczonych, a także w powodzeniu prowadzonych prac badawczo-rozwojowych i komercjalizacji nowych produktów, zwłaszcza SmartPen. Wobec spodziewanego wzrostu zamówień najbliższe plany rozwojowe zakładają budowę nowej fabryki, dzięki czemu będziemy w stanie uzyskać większą zdolność produkcyjną – prognozuje Platonoff.

Dzisiaj Copernicus, bo tak nazywa się szczeciński producent, specjalizuje się w produkcji wstrzykiwaczy. To jedyna tego typu produkcja w Polsce.

– Obecnie posiadamy w pełni rozwinięte trzy platformy produktowe, na bazie których możemy tworzyć wstrzykiwacze wielokrotnego użytku oraz jednorazówki – wyjaśnia prof. Alberto Lozano Platonoff. – Platformy te umożliwiają dostosowanie produktu pod konkretny lek naszego klienta, w związku czym nasza oferta produktowa z punktu widzenia firm farmaceutycznych jest kompletna. Sztandarowy produkt spółki to automatyczny wstrzykiwacz Advapen, mający możliwość podania od 1 do 60 dawek terapeutycznych insuliny. Natomiast obecnie oferujemy wstrzykiwacze również do innych leków, np. hormon wzrostu, Teryparatyd, Liraglutyd, pramlityde, somatropin. Przewaga konkurencyjna naszych produktów wynika w szczególności z umiejscowienia spustu w bardziej ergonomicznym miejscu, niż to bywa we wstrzykiwaczach tradycyjnych, równomiernej – a przez to bezpiecznej dla pacjenta – prędkości podania leku, wprowadzenia mechanizmu dodatkowego potwierdzenia zakończenia iniekcji, dzięki czemu pacjent ma pewność, że zaaplikował sobie cała zadaną dawkę leku. Przekonujemy naszych klientów również jakością i niezawodnością dzięki niskiemu wskaźnikowi reklamacji oraz brakowi incydentów medycznych – zachwala swoje urządzenia.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Życie Pomorza Zachodniego
Zacznijmy od małych. Czy stocznie wrócą na Pomorze Zachodnie?
Życie Pomorza Zachodniego
Wymiana pieców i termomodernizacja. Są pieniądze na walkę ze smogiem
Życie Pomorza Zachodniego
Trzebież znów na trasie. Nowy port na żeglarskiej mapie Polski
Życie Pomorza Zachodniego
Kulinaria, piwo i trójniak. Sześć produktów regionalnych w finale
Życie Pomorza Zachodniego
Najlepsze wsparcie w UE