Prezes Fundacji Demokracji Lokalnej, Cezary Trutkowski zwrócił uwagę na wielki niepokój, który towarzyszy mu, kiedy przysłuchuje się dyskusji sprowadzającej samorząd wyłącznie do funkcji instytucjonalnych i „ubiera go" wyłącznie w administrowanie. – Oczywiście samorząd jest częścią administracji publicznej – mówił Trutkowski – ale zgodnie z trzecim artykułem europejskiej karty samorządu lokalnego, którą jako jeden z sygnatariuszy podpisywał założyciel Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej, Jerzy Regulski, fundamentalna jest „zdolność i prawo społeczności lokalnej do decydowania o zasadniczej części spraw publicznych na swoją własną odpowiedzialność i w interesie mieszkańców". Nie jest to więc kwestia wyłącznie administrowania, ani działalności aparatu urzędniczego. Dlatego FRDL zaangażowała się w promocję „Zasad dobrego rządzenia", które zostały ustanowione przez Radę Europy i są promowane w wielu krajach. Chodzi o zwrócenie uwagi na to czym jest samorząd i czym jest troska o rozwój i budowanie społeczności lokalnej.
I romantyzm, i rozwaga
Cezary Trutkowski przypomniał, że w 2016 r. Fundacja robiła badanie, w którym uczestniczyło 70 procent sekretarzy miast. Zaobserwowano, że funkcjonują różne modele działania i wzmacniania jakości zarządzania na poziomie lokalnym – ISO, model CAF, Program Rozwoju Instytucjonalnego. Ale wciąż nie są one zbyt popularne w administracji samorządowej. – Często zarządzanie nie jest poddane systematycznemu oglądowi. I często dzieje się tak z przyczyn systemowych. Zasady dobrego zarządzania wychodzą poza wymiar instytucjonalny i kierują uwagę na misję samorządu. Mam świadomość, że „misją nikt się nie naje", ale gdy słyszę hasła, że „do polityki nie idzie się dla pieniędzy" i przekłada się to na administrację samorządową – to mam ochotę przeciw temu protestować – mówił prezes FRDL. – Bo samorząd to jest realizacja interesów mieszkańców w imię rozwoju społeczności lokalnej. Ktoś mi kiedyś powiedział, że ja mam „romantyczną" wizję samorządu. Może i tak, ale wiem, że ta wizja jest doceniana przez obywateli, bo takiego poparcia, jakim cieszy się obecnie samorząd, nie było nigdy, co pokazują badania CBOS.
Jerzy Stępień, przewodniczący Rady Fundatorów FRDL, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, odnosząc się do słów o romantycznej wizji samorządu, przypomniał dzieło Jane Austin „Rozważna i romantyczna", podkreślając, że obydwa te elementy powinny być brane pod uwagę. Stępień przyznał też – jako jeden z autorów ustawy o samorządzie terytorialnym, że w przeszłości miało miejsce wiele niekonsekwencji. – Uchwalaliśmy tę ustawę w 1990 r. – przypomniał. – W tamtym kontraktowym Sejmie ludzie mieli różne wizje rozwoju, np. projekt senacki zakładał rozdział stanowisk – na takie, które są polityczne, i takie, które są administracyjne. Politycy lokalni to ci, którzy są z wyboru, a zarządzać gminą miał wedle tamtej koncepcji dyrektor gminny. Taki „city manager", jak jest m.in. w USA i w Niemczech. Ta wizja jednak wtedy nie przeszła. Został sekretarz, czyli pomysł z XIX w., kiedy radni najczęściej nie umieli pisać, szczególnie w zaborze rosyjskim, więc sekretarz im pomagał... Drugi błąd popełnił Senat w ustawie o pracownikach samorządowych – tam też nie postawiono wyraźnej granicy między rządzeniem a zarządzaniem.
Prof. Maria Jastrzębska, odnosząc się do pytania o standardy zarządzania, poruszyła kwestię ich przydatności, tego, czy mamy świadomość na co dzień jak bardzo są potrzebne. – Uważam, że przydałby się ktoś taki, o kim mówi Jerzy Stępień – czyli city manager. Ale to, co sprawdza się w Stanach, nie zawsze sprawdzi się gdzie indziej. Studenci administracji publicznej stają się w USA członkami tej administracji, uczą się w urzędach, mają w czasie wakacji po dwa miesiące stażu w jednostkach federalnych czy samorządowych. A czy wy państwo chcielibyście – zwróciła się do słuchaczy prof. Jastrzębska – zatrudniać studentów w swoich urzędach dając im nie tylko proste zadania do wykonania, ale i kompetencje? Coś jeszcze, oprócz przynoszenia kawy i herbaty?
Profesor zwróciła także uwagę na spuściznę historyczną i geograficzną. – Ciągle w administracji publicznej mamy carskie podejście. Podwładny, którym jest obywatel, musi stać przed carem, czyli urzędnikiem, pokornie i udawać głupszego – komentowała prof. Jastrzębska.