Przyszły rok raczej nie przyniesie dodatkowych pieniędzy z programów operacyjnych dla samorządów. Skąd miałyby się one wziąć? Choćby z oszczędności lub przesunięć wewnątrz programów. Jednak jak mówił Adam Zdziebło, wiceminister rozwoju regionalnego, podczas debaty „Fundusze unijne w roku 2013 i latach 2014–2020", która była częścią Kongresu Samorządów Gmina 2012, szanse na to są nikłe.
– Zawsze na koniec realizacji programów, i to nic nowego, bo tak zakończył się okres 2004–2006, pojawiają się wolne środki z oszczędności na projektach. Rolę, choć coraz mniejszą, odgrywają też różnice kursowe w relacji złotego do euro – wskazywał, dodając jednak od razu, że kurs jest stabilny, a poziom wykorzystania pieniędzy w programach, szczególnie regionalnych, jest tak wysoki, że można co najwyżej liczyć na oszczędności.
– Być może pojawi się też nieco środków będących następstwem tzw. korekt finansowych – uważa wiceminister, ale w praktyce przełoży się to jedynie na to, że gdy jeden samorząd straci, zyska inny.
Inwestycyjna pauza
Dalsza dyskusja dotyczyła już wyłącznie pieniędzy z nowego budżetu Unii na lata 2014–2020. Zdziebło ostrzegał, że przeciągające się rozmowy o nowym budżecie redukują szanse na to, że nowe programy operacyjne ruszą z początkiem 2014 roku prawie od zera. Jak się jednak okazuje, polskie regiony, a na pewno Wielkopolska, są nawet przygotowane na roczne unijne prowizoria budżetowe.
Jak wskazał Leszek Wojtasiak, wicemarszałek Wielkopolski, zarząd tego regionu zaproponował samorządom lokalnym, które zamierzają realizować po 2013 roku kolejne duże inwestycje wymagające dłuższego przygotowania aniżeli kilka miesięcy, aby w trybie jednorocznym przygotowały ich dokumentację. W ten sposób część pieniędzy z budżetu jednorocznego UE będzie można wykorzystać, przygotowując się do realizacji kolejnych znaczących przedsięwzięć. W ten sposób nie dojdzie w 2013 roku do tzw. posuchy dotacyjnej.