W najbliższy wtorek Kraków wystawi w drugim przetargu dwa skrawki ziemi o powierzchni 172 i 158 mkw. położone przy ul. Jakuba na Kazimierzu. Cena wywoławcza: ponad 1,4 mln zł. Zgodnie z warunkami zabudowy działki są przeznaczone pod zabudowę wielorodzinną.
Stolica chce zaproponować m.in. minidziałki o powierzchni 531 i 612 mkw. przy al. Wilanowskiej na Mokotowie. Plan przewiduje budowę mieszkań i punktów usługowych.
Gdańsk poszuka chętnych na kawałki gruntów o powierzchni 231, 407 i 322 mkw. przy ul. Wroniej i Orzeszkowej w dzielnicy Aniołki, przeznaczone pod mieszkania i usługi. Ceny wywoławcze: 247,4 tys. zł, 434,5 i 344,2 tys. zł.
Przyklejony do sąsiada
Doświadczenie w zagospodarowywaniu minidziałek ma m.in. Marvipol. Tak zapewnia wiceprezes spółki Sławomir Horbaczewski. – Dobrym przykładem jest Prosta Tower w Warszawie. Na działce mniejszej niż 1 tys. mkw., w jej ostrej granicy, postawiliśmy biurowiec. Przykleiliśmy go do wcześniej postawionego budynku mieszkalnego – opowiada Horbaczewski. Zastrzega, że tak małych działek o odpowiednim potencjale zabudowy nie ma na rynku wiele. – Przykładem mógłby być niewykorzystany od lat skrawek ziemi w cennym miejscu Warszawy, przy al. Jana Pawła II, pomiędzy Kaskadą na Siennej a Hotelem na Złotej – mówi wiceprezes Marvipolu.
Jak zauważa, problemem w Warszawie są nieuregulowane kwestie własnościowe czy też niejasny status wielu gruntów. – Ciekawym przykładem miejskiego gruntu jest zaledwie 141 mkw. wzdłuż ul. Waryńskiego, tuż przy stacji metra Politechnika. Wydaje się, że nawet na tak małym kawałku ziemi można zarobić. Tyle że kupić może go jedynie właściciel gruntu sąsiedniego, na którym stoi oficyna. Gdyby ją rozebrać, to w tym miejscu można by postawić nowy budynek – tłumaczy Horbaczewski. Według niego mikrodziałki potrafią docenić duże firmy związane historycznie z miastem, znające jego potrzeby. Drugie źródło popytu na takie skrawki to niszowi deweloperzy, którym łatwiej prowadzić mały projekt.