Reklama

Smutki mają zniknąć w trawie

Właśnie zaczyna się Wimbledon, czyli turniej, który Agnieszka Radwańska, tenisistka z Krakowa lubi najbardziej. Ale w tym roku obaw i pytań jest więcej niż nadziei.

Publikacja: 28.06.2015 17:51

Agnieszka Radwańska

Agnieszka Radwańska

Foto: AFP

Tylko początek roku był dobry. Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz wygrali w Perth Puchar Hopmana, czyli nieoficjalne mistrzostwa świata par mieszanych. Wtedy nikt nie pamiętał, że ta impreza raczej szczęścia tenisistom nie przynosi i jej zwycięzcy często w trakcie sezonu mają kłopoty. Niestety, australijska klątwa chyba rzeczywiście działa, bo Radwańska i Janowicz zimą, a potem także wiosną, grali słabo.

Panna Agnieszka pierwszy raz od roku 2011 wypadła poza czołową dziesiątkę rankingu WTA, a to oznacza niższe rozstawienie i koniec przywileju w postaci wolnego losu w pierwszej rundzie niektórych turniejów. Ten numerek przy nazwisku tenisisty determinuje całe jego sportowe życie, zawodnik czołowej dziesiątki, nie mówiąc już o piątce, może się spodziewać, że organizatorzy turniejów usuną mu pył sprzed stóp, natomiast im dalej, tym bliżej do realnego świata.

Ale kto wie, czy nie groźniejsze od spadku w światowej hierarchii jest to, że rywalki przestały się Radwańskiej bać, bo już nie tylko Serena Williams czy Maria Szarapowa pokazały, że widowiskowy i lubiany przez internautów tenis Polki ma swoje ograniczenia. Zawodniczki grające mocno z końcowej linii – a takich jest coraz więcej – Radwańską po prostu zmiatają z kortu.

Może już jestem stara?

Sezon na kortach ziemnych zakończył się porażką w pierwszej rundzie w Paryżu. W turnieju Roland Garros Radwańską pokonała Niemka Annika Beck, z którą krakowianka w roku 2014 wygrała w Indian Wells 6:0, 6:0! Trudno się dziwić, że po tym meczu panna Agnieszka przyszła do polskich dziennikarzy zapłakana, a oprócz łez w jej oczach była niepewność i pytanie: „Co robić?". Towarzyszyła temu smutna refleksja: „Może jestem już za stara, może mój czas minął, może muszę coś w życiu zmienić".

To są normalne wątpliwości sportowca, przed Radwańską te pytania zadawało sobie wiele tenisistek, które ze szczytu spadały jeszcze boleśniej, a potem wracały. Kryzysy miały m.in. Karolina Woźniacka i Ana Ivanović, nawet Serena Williams oraz Maria Szarapowa. Dlatego byłe gwiazdy radzą, by nie popadać w przesadę, nie rozdzierać szat i cierpliwie czekać na dawną Agnieszkę.

Reklama
Reklama

Tylko Martina Navratilova nic nie mówi, a jej świadectwo byłoby w tej sprawie najcenniejsze, gdyż miała okazję przyjrzeć się z bliska naszej gwieździe. Informacja o tym, że Radwańska i Navratilova zaczynają współpracę, była jednym z hitów początku roku, zauważyły ją wszystkie tenisowe media. Nadzieje rozbudzono wielkie i od początku trochę nieuzasadnione, gdyż sławna Amerykanka nie chciała pracować z Radwańską na pełny etat, tak jak np. Amelie Mauresmo z Andym Murrayem, gdyż ma swoją nową miłość, psy i koty, o które musi dbać i podróże po świecie już jej nie podniecają.

Dziś wiemy, że zaangażowanie Navratilovej, nawet na ćwiartkę etatu, było pomysłem Tomasza Wiktorowskiego, trenera, z którym Radwańska osiągnęła największe sukcesy.

Czy szukał wsparcia, czy był bezradny, bo jego uwagi już do podopiecznej nie trafiały? Trudno powiedzieć, bo Wiktorowski to człowiek z klasą, trener superdyskretny, który nie powiedział ani słowa o prywatnym życiu tenisistki, choć miałby powody, bo ojciec Agnieszki, Robert Piotr Radwański raczej go w wywiadach nie rozpieszcza.

Współpraca z Navratilovą zakończyła się bardzo szybko, tylko pierwsze krytyczne uwagi Amerykanki Radwańska przyjęła dobrze, a potem był już lakoniczny komunikat o rozstaniu. Navratilova grała w pokazowym turnieju weteranów podczas Roland Garros, ale nie chciała w Paryżu rozmawiać o współpracy z Polką. Od amerykańskich dziennikarzy dowiedzieliśmy się jedynie, że powiedziała kiedyś: „Nie można współpracować z kimś, kto nie słucha".

Bez władzy ojca

Najbardziej krytyczny wobec tego, co dzieje się z jego córką, jest od dawna Robert Piotr Radwański, czyli człowiek, który we własnym domu i własną ciężką pracą wychował najwybitniejszą zawodniczkę w historii polskiego tenisa. Radwański wywiadów udziela chętnie, dziennikarze z tego korzystają, bo on po latach współpracy z mediami doskonale wyczuwa, czego one potrzebują: zgłasza zdecydowane, krytyczne sądy, które są potem powszechnie cytowane, niestety głównie ze szkodą dla córki i tak przeżywającej trudne dni. Nawet twardziel by się rozpłakał, czytając w gazetach tak ostre słowa ojca, a co dopiero dziewczyna na zakręcie.

Reklama
Reklama

Partner Życia Krakowa i Małopolski

Robert Piotr Radwański wydaje się zapominać, że wprawdzie nauczył swą córkę znakomicie grać w tenisa, ale gdy była już jedną z czołowych zawodniczek świata, ich dalsza współpraca ciągle groziła wybuchem, starcia i grube słowa na treningach były normą.

Radwański niepotrzebnie na internetowej stronie córki załatwiał też swoje polityczne porachunki, a poglądy ma wyraziste (słyszałem, jak mówił, że czyta tylko jedną polską gazetę, a na pytanie jaką, odpowiedział: – No przecież mówię: „Gazetę Polską").

Tomasz Wiktorowski Agnieszkę uspokoił, ona sama dojrzała do decyzji, by już nie słuchać ojca w sprawach tenisowych i biznesowych, czego efektem były lukratywne reklamowe kontrakty oraz współpraca z dużą agencją menedżerską. Wiktorowski, nawet ostro atakowany, nigdy się nie odciął, ale ten konflikt z pewnością Agnieszce nie pomaga w trudnych dniach. Jej domem wciąż jest Kraków, gdzie mieszkają rodzice, tu wraca po turniejach i z pewnością psychicznie nie odpoczywa.

Obecny kryzys formy jest największy od czasu, gdy Radwańska awansowała do światowej czołówki, ale dla jej publicznego wizerunku niezwykle ważne były igrzyska olimpijskie w Londynie (2012), gdzie na ukochanej wimbledońskiej trawie miała zdobyć medal, była chorążym polskiej ekipy, a odpadła w pierwszej rundzie.

Co gorsza, udzieliła też kilku niemądrych wywiadów, z których można było wyciągnąć wniosek, że igrzyska nie są najważniejsze, że prawdziwa wartość tenisisty ustalana jest gdzie indziej i za chwilę będą kolejne turnieje. Wszystko to z uśmiechem na ustach i bez olimpijskiego smutku. Opinia publiczna przyjęła fatalnie taką postawę arcybogatej gwiazdy, a Polski Związek Tenisowy podobno stracił szansę na poważny sponsorski kontrakt.

Reklama
Reklama

Między innymi dlatego Radwańska nie jest powszechnie lubiana, mało kto jej współczuje, tak jak przyznającej się do depresji Justynie Kowalczyk, a porażki tenisistki są oceniane surowiej, niż na to zasługują. Internauci natychmiast przypominają sobie o jej drogich torebkach i wylewa się fala niechęci. Tylko mądrzy kibice tenisa pamiętają finał Wimbledonu, fantastyczne mecze na kortach całego świata, turnieje Masters, do których Radwańska awansowała rok po roku. Dlatego nigdy dość przypominania: z zagranicznego punktu widzenia, zanim pojawił się Robert Lewandowski, Agnieszka Radwańska była przez kilka lat najbardziej rozpoznawalną twarzą polskiego sportu (krótko pod tym względem rywalizował z nią tylko Robert Kubica).

Tenis daje wielkie pieniądze i sławę równą gwiazdom Hollywood, gdyż jest sportem globalnym i powszechnie uprawianym. Dlatego tak trudno w nim o sukces, bo selekcja też jest globalna, coraz wcześniejsza i coraz bardziej profesjonalna. Agnieszka Radwańska, Jerzy Janowicz, Łukasz Kubot, Mariusz Fyrstenberg i Marcin Matkowski to najlepszy czas w historii polskiego tenisa. Zbyt łatwo zapomnieliśmy, że bywały lata, gdy w turniejach wielkoszlemowych naszych reprezentantów nie było wcale lub grali ogony i dopiero potem pojawiły się Katarzyna Nowak, Magdalena Grzybowska i Aleksandra Olsza, ale one wszystkie razem nie osiągnęły tego, co stało się udziałem Radwańskiej.

Chwile magiczne

Dlatego warto nie tracić nadziei, wybaczyć grzechy i patrzeć z uwagą na wimbledońskie korty, bo tam ma nastąpić odrodzenie. Wiele zależy od losowania. Kolejne niepowodzenie miałoby fatalne rankingowe skutki i dalszą gonitwę myśli. Nie brakuje takich, którzy sugerują, by w takim przypadku wszystko zmienić: nowy team, nowe życie, ciężka praca i oczekiwanie na jej efekty. Inni radzą, by niczego nie zmieniać, być mądrym własną mądrością i korzystać z doświadczeń zebranych przez lata, w życiu i na korcie.

Co zrobi Radwańska? Czy pożegna się z Wiktorowskim? A może to on pożegna się z nią?

Niektórzy twierdzą, że najlepiej niczego nie zmieniać, ani w organizacji sztabu, ani w grze, bo zgrabna dziewczyna z Krakowa nigdy nie będzie tak mocna jak Serena Williams i powinna wygrywać za pomocą atutów, które dała jej natura, jak czyniła dotychczas.

Reklama
Reklama

Niezależne od tego, co stanie się w Wimbledonie, warto pamiętać o jednym: Agnieszka Radwańska dla dzisiejszych kibiców tenisa jest postacią równie znaczącą jak Jadwiga Jędrzejowska była dla pokolenia Bohdana Tomaszewskiego, który swoimi książkami sprawił, że przedwojenni gracze przetrwali w pamięci kibiców tenisa, najpiękniejszej sportowej zabawy.

Kiedy Radwańska grała w finale Wimbledonu, a mecz ten komentował w telewizji Polsat Bohdan Tomaszewski, który z panią Jadzią trenował w latach 30. XX w. na kortach Legii, było to przeżycie magiczne dla każdego, kto wychował się na „Romantycznych meczach", i nawet jeśli już nie gra, to od czasu do czasu chodzi na korty, by popatrzeć i – jak pisał pan Bohdan – „posłuchać dźwięku rakiet".

O tym warto pamiętać, gdy Radwańska wygrywa, i jeszcze bardziej, gdy przegrywa.

Bohdan Tomaszewski, który bywał wobec niej bardzo krytyczny, o szacunku dla przegranych już nam nie przypomni.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

Reklama
Reklama
Regiony
Co dziewiąty mężczyzna w kraju ma problemy ze spłatą zaległych zobowiązań
Okiem samorządowca
Prezydent Olsztyna: Stawiamy na komunikację zbiorową
Regiony
Dolny Śląsk rewitalizuje linie kolejowe i inwestuje w pociągi
Regiony
Jak kupować mądrze gaz na zmiennym rynku
Regiony
Bezpieczne lato w Warszawie – dla wszystkich
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama