Tylko początek roku był dobry. Agnieszka Radwańska i Jerzy Janowicz wygrali w Perth Puchar Hopmana, czyli nieoficjalne mistrzostwa świata par mieszanych. Wtedy nikt nie pamiętał, że ta impreza raczej szczęścia tenisistom nie przynosi i jej zwycięzcy często w trakcie sezonu mają kłopoty. Niestety, australijska klątwa chyba rzeczywiście działa, bo Radwańska i Janowicz zimą, a potem także wiosną, grali słabo.
Panna Agnieszka pierwszy raz od roku 2011 wypadła poza czołową dziesiątkę rankingu WTA, a to oznacza niższe rozstawienie i koniec przywileju w postaci wolnego losu w pierwszej rundzie niektórych turniejów. Ten numerek przy nazwisku tenisisty determinuje całe jego sportowe życie, zawodnik czołowej dziesiątki, nie mówiąc już o piątce, może się spodziewać, że organizatorzy turniejów usuną mu pył sprzed stóp, natomiast im dalej, tym bliżej do realnego świata.