Afera alkoholowa – tak media nazwały zamieszanie z koncesjami w Łodzi. Poszło o to, że blisko 200 pubów, restauracji, w tym wiele z głównej ulicy miasta Piotrkowskiej i centrum handlowego Manufaktura, zaopatrywało się w napoje alkoholowe w hurtowni, która nie miała uprawnień... do hurtowej sprzedaży. – A działała na rynku od wielu lat i do tej pory cieszyła się dobrą opinią, była nawet polecana przez dystrybutorów dużych browarów – zauważa Grzegorz Gawlik z łódzkiego magistratu.
Tymczasem hurtownia miała zezwolenie wyłącznie na handel detaliczny. Gdy sprawa wyszła na jaw, powstał poważny problem, bo zgodnie z prawem każdy, kto zaopatruje się w alkohol w nielegalnym źródle, traci koncesję na jego sprzedaż. Takie zapisy są w ustawie o wychowaniu w trzeźwości i zapobieganiu alkoholizmowi.
Na łódzkich właścicieli pubów i restauracji padł blady strach. Zabranie koncesji dla wielu z nich równałoby się zamknięciu interesu. – Nie będzie klientów, obrotu, nie będę miał czym płacić pracownikom, więc będę musiał zlikwidować lokal – mówi jeden z właścicieli restauracji na Piotrkowskiej. Dodaje, że tę hurtownię polecał sam browar. – Nikt jej nie sprawdzał, bo dostarczała nam piwo od lat – tłumaczy restaurator.
Do koncesyjnego problemu łódzcy urzędnicy podeszli bardzo poważnie. – Zamknięcie sklepów czy lokali tylko z powodu współpracy z hurtownią, która nie dopełniła ciążących na niej obowiązków, oznaczałoby likwidację wielu miejsc pracy i utratę źródła utrzymania przez drobnych przedsiębiorców – przyznaje Grzegorz Gawlik. Problem w tym, że przepisy są tak skonstruowane, że to na kupującym ciąży obowiązek sprawdzenia, czy hurtownia, w której się zaopatruje, ma wszelkie wymagane pozwolenia.
Urzędnicy wystąpili do ministra zdrowia oraz Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych z prośbą o interpretację tych przepisów. – Wysłaliśmy również do Ministerstwa Zdrowia propozycje konkretnych zmian w ustawie, które zdejmowałyby z przedsiębiorców obowiązki kontrolne, które naszym zdaniem powinny ciążyć na urzędnikach – dodaje Grzegorz Gawlik. Na razie łódzki magistrat nie dostał odpowiedzi na swoje propozycje.