Z okazji rocznicy Muzeum Sopotu zorganizowało wystawę pod hasłem „Najmocniejsze Ogniwo. Historia sopockiego rugby". Aby jeszcze lepiej ją rozreklamować, część ekspozycji została nawet wystawiona przed wejściem na molo.
Obecny prezes klubu, były prezydent miasta i były marszałek województwa pomorskiego Jan Kozłowski tłumaczy, że ekspozycja poświęcona Ogniwu doskonale współgra z kolejną, z okazji 60-lecia I Ogólnopolskiego Festiwalu Muzyki Jazzowej w Sopocie. – Jazzu i rugby komuniści nienawidzili jako wytworów zachodniej ekskluzywnej kultury. Sopocianie przyjęli tę muzykę i tę dyscyplinę, ponieważ cenili niezależność – mówi „Rzeczpospolitej" Jan Kozłowski. – Rugby rzeczywiście dawało poczucie wolności. Myślę, że w przyjęciu tej dyscypliny wielkie znaczenie miała bogata kultura Sopotu i jego historia, które uczyniły z miasta miejsce otwarte na świat i przyciągające ludzi z wyobraźnią i pasją – tłumaczy dyrektor Muzeum Sopotu Małgorzata Lisiewicz.
Rugby w ramach buntu
Takim ludźmi byli Mieczysław Opieka i Zbigniew Kulenty. Najwięcej determinacji wykazał Kulenty. Zainteresował się rugby po przeczytaniu artykułu, że na Wybrzeże przyjeżdża Francuz, który chce odtworzyć tę dyscyplinę w Polsce. „Zobaczyłem, że to jest jakaś gra, taka ciekawa, której władza nie lubi. A ja nie bardzo władzę lubiłem, no i myśmy tak w ramach buntu robili to rugby" – opowiadał Kulenty w relacji dla Muzeum Sopotu.
Najpierw chciał stworzyć sekcję we współpracy z piłkarzami, ale ci nie zamierzali podzielić się terenami, wpływami, dziećmi gotowymi do uprawiania sportu. „Wyśmiali nas", wspominał. W roku 1966 zapaleńcy dopięli swego. Powstała sekcja rugby Ogniwo Sopot. Rejestracja nastąpiła 23 czerwca. Pierwszy mecz rozegrany został w kwietniu 1967 roku, a pierwsze zwycięstwo 11:9 sopocianie odnieśli w październiku tego roku z Posnanią.
Z nowatorskim pomysłem, dyscypliną, o której nikt poważnie nie myślał, trudno się było przebić. Sekcja wkrótce upadła, przeniosła się do Spójni, by na początku lat 70. na dobre się odrodzić w Ogniwie.