I obydwaj mieliście pewnego rodzaju pecha. Pan nie zagrał w meczu z Realem w Mielcu, bo właśnie został pan zawodnikiem Nimes, a Szarmacha jeszcze nie potwierdzono dla Stali.
Ale zagrałem przeciw Barcelonie. W finale letniego turnieju na Majorce Stal bez Grześka Laty i Henia Kasperczaka zmierzyła się z Barceloną Cruyffa. Przegraliśmy tylko 1:2, bo Johan Neeskens strzelił nam bramkę z karnego na dwie minuty przed końcem. Wystąpiłem w innych meczach Stali, która w latach siedemdziesiątych zdobyła dwa razy tytuł mistrza Polski i była w tamtych czasach, jak na polskie realia klubem XXI wieku. Mieliśmy bardzo dobre warunki. Klub finansowała Wytwórnia Sprzętu Komunikacyjnego WSK PZL, na stadion przychodziło całe miasto. W różnych okresach grało u nas wielu reprezentantów Polski. Od Zygi Kukli w bramce, przez Krzysztofa Rześnego na prawej obronie, Heńka Kasperczaka, Grzesia Latę, Andrzeja Szarmacha i mnie, a potem Włodzimierza Ciołka. W Mielcu tworzyliśmy prawdziwą rodzinę. Większość zawodników mieszkała w blokach sąsiadujących ze stadionem. Ja dojeżdżałem z Rzeszowa, ale przed meczami zostawałem w hotelu. Mielec był twierdzą, do której niektóre drużyny bały się przyjeżdżać. Legia prowadzona przez Andrzeja Strejlaua przegrała tu 0:6, a ŁKS z Jankiem Tomaszewskim w bramce wyjechał z bagażem siedmiu bramek. Przeciw Legii lubiłem grać, bo zawsze ode mnie dostała parę bramek w prezencie. Prezes klubu, pan Edward Kazimierski ma ponad 80 lat i cieszy się dobrym zdrowiem.
Pan też nie narzeka. Słyszałem od Darka Górskiego, syna trenera, prowadzącego „Orłów Górskiego", że wchodzi pan jeszcze na pół godziny na boisko, żeby pokazać jak się kiedyś grało młodszym o kilkadziesiąt lat.
Ruszam się, gram w tenisa, jestem koordynatorem do spraw młodzieży w moim macierzystym klubie Stali Rzeszów i prowadzę tam jeszcze treningi. Z Orłami jeżdżę po Polsce, ostatnio graliśmy na otwarcie Orlika w Stalowej Woli. Ludzie nas pamiętają. Starsi przychodzą z dziećmi lub wnukami, które patrzą na nas jak na ludzi z innej epoki. Ale to jest miłe. Mnie też ludzie poznają, pewnie również i dlatego, że nigdy nie chciałem opuszczać Podkarpacia. Tu jest mój dom, trenowałem Stal Sanok, Polonię Przemyśl, Pogoń Leżajsk. Kiedy ktoś proponował mi pracę gdzieś dalej, to odmawiałem. Wyjątek zrobiłem dla młodzieżowej reprezentacji Polski. Kiedy kilka lat temu jej trenerem był Janusz Białek, ja zostałem jego asystentem. Mieliśmy wtedy w drużynie m.in. Pawła Wszołka, Marcina Kamińskiego, Michała Żyrę i Rafała Wolskiego.
A mecze pierwszej reprezentacji pan ogląda?