W Karkonoszach najważniejszy coroczny cykl zawodów w narciarstwie zagościł dwukrotnie – w 2012 i 2014 roku. W pierwszej edycji zwycięstwo w biegu na 10 km stylem klasycznym odniosła Justyna Kowalczyk, wyprzedzając Marit Bjoegen i Therese Johaug. Dwa lata później – w przededniu igrzysk olimpijskich w Soczi i w dniu swoich 31 urodzin – najlepsza polska narciarka powtórzyła ten wynik, znów wygrała tym razem będąc lepszą od Rosjanek Julii Czekałowej i Julii Iwanowej.
Łzy leciały
- Stojąc na starcie z Sylwią Jaśkowiec, wzruszenie zapierało nam dech w piersiach. Łzy leciały spod okularków. Przeszliśmy długą drogę znikąd do organizacji Pucharu Świata w naszym kraju, sprawiliśmy, że nasi kibice mogą nas wreszcie oglądać w domu – dzieliła się wrażeniami za metą dwa lata temu Kowalczyk. Doceniła ogromny wysiłek pracowników, którzy dniem i nocą przygotowywali arenę do biegów.
Zawody zakończyły się jednak połowicznym sukcesem organizacyjnym. Z jednej strony gwiazda polskiego sportu przyciągnęła tłumy kibiców, odwdzięczyła się im zwycięstwem, ale z drugiej strony obserwatorzy Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) zgłosili szereg zastrzeżeń. Postawili też ultimatum, że FIS cofnie certyfikat na organizację zawodów Pucharu Świata na Polanie Jakuszyckiej, jeśli nie zostaną spełnione pewne warunki. Przedstawicielom federacji nie podobała się zbyt płaska i wąska trasa, do tego pozbawiona podbiegów w końcowej fazie. Za niedopuszczalne uznano brak magazynu śniegu jako zabezpieczenie na wypadek złej pogody, wypomniano złe warunki do pracy dla dziennikarzy i – z powodu trudności z ustawieniem wozów transmisyjnych i położenia kabli-obsługi imprezy przez stacje telewizyjne.
Do tego doszły wątpliwości w sprawie finansowania imprezy. Koszt organizacji PŚ w 2012 roku przekroczył 4 miliony złotych, a w 2014 roku 3 miliony. Największy ciężar poniosła gmina Szklarska Poręba, której zależało na promocji, ale nie aż takim kosztem.
FIS nie poprzestał na pogróżkach. W marcu 2015 roku wykreślił zawody w Jakuszycach z kalendarza PŚ. Szef zawodów Pierre Mignerey uznał, że skoro nic się nie poprawiło po pierwszej edycji imprezy w 2012 roku to i po kolejnej też nie ma szans na postęp. W tym roku PŚ w „polskim" terminie odbył się w Planicy.