Czas na wioślarską ósemkę, może właśnie znad Brdy?

To jest zbyt piękne, by mogło być prawdziwe. Taka jest pierwsza refleksja po lekturze tekstu o wioślarzach (strona R8) z klubu LOTTO - Bydgostia.

Publikacja: 07.12.2016 22:00

Prezes, którego wszyscy szanują, złote medalistki igrzysk proszące, by z nimi został jeszcze chociaż przez rok. Gdy czyta się takie wypowiedzi, przychodzi na myśl sławna scena z filmu „Miś", wszyscy wiedzą która, gdy pojawia się sportowy kontekst i prezes klubu. Ale tym razem to złe skojarzenie.

Wioślarstwo jest sportem, który dostarcza nam w ostatnim czasie najwięcej olimpijskiej radości, obok lekkoatletyki. Po sławnej dwójce Robert Sycz – Tomasz Kucharski przyszła czwórka, która dzięki pamiętnemu komentarzowi Dariusza Szpakowskiego z Pekinu przeszła do historii polskiego sportu jako „Dominatorzy i terminatorzy" a w Rio kolejne złoto dołożyły Magdalena Fularczyk - Kozłowska i Natalia Madaj.

Wioślarstwo w Polsce nigdy nie będzie sportem tak szlachetnie cenionym jak np. w Anglii, gdzie regaty w Henley nad Tamizą są świętem prawie takim samym jak Wimbledon czy wyścigi konne w Ascot. Nasi medaliści nie osiągną takiej pozycji, jaką wśród rodaków ma np. sir Steven Redgrave, pięciokrotny złoty medalista olimpijski, ale czas chyba najwyższy, by wioślarze nie zapadali w niebyt w okresie między igrzyskami. Zasłużyli na więcej.

Tym, którzy nie wiedzą z kim mają do czynienia warto przypomnieć: wioślarstwo to jedna z najstarszych i najbardziej szlachetnych form obecności człowieka na wodzie. Niech się kajakarze nie obrażą, ale ich sport, też piękny, ma jednak rodowód odrobinę bardziej plebejski. Jedną z moich ulubionych opowieści o historii igrzysk jest wspomnienie o brytyjskim arystokracie, który zwolnił, by przepuścić stado kaczek, bo zobaczył, że małe nie nadążają za matką. Pomimo to wygrał.

Dziś nie ma już takiego sportu, i nie ma takiego wioślarstwa, ale w Warszawie na Wiśle znów widać wioślarzy, a najstarszy polski klub - Warszawskie Towarzystwo Wioślarskie - ma siedzibę równie piękną jak tradycje. Być może wkrótce olimpijskie medale wyławiane będą także z Wisły, a nie tylko z Brdy.

Marzy mi się przede wszystkim medalowa polska ósemka, bo jej widok na wodzie to wielka estetyczna satysfakcja. Na olimpijski wyścig ósemek czekam zawsze jako na jedną z największych atrakcji igrzysk. Mieliśmy już medale w jedynkach, dwójkach i czwórkach. Czas na ósemkę, nie musi cała być z Bydgoszczy, ale trudno sobie wyobrazić, by była bez niej.

Prezes, którego wszyscy szanują, złote medalistki igrzysk proszące, by z nimi został jeszcze chociaż przez rok. Gdy czyta się takie wypowiedzi, przychodzi na myśl sławna scena z filmu „Miś", wszyscy wiedzą która, gdy pojawia się sportowy kontekst i prezes klubu. Ale tym razem to złe skojarzenie.

Wioślarstwo jest sportem, który dostarcza nam w ostatnim czasie najwięcej olimpijskiej radości, obok lekkoatletyki. Po sławnej dwójce Robert Sycz – Tomasz Kucharski przyszła czwórka, która dzięki pamiętnemu komentarzowi Dariusza Szpakowskiego z Pekinu przeszła do historii polskiego sportu jako „Dominatorzy i terminatorzy" a w Rio kolejne złoto dołożyły Magdalena Fularczyk - Kozłowska i Natalia Madaj.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break