Prapoczątki stołecznych neonów były naturalnym efektem wolnego rynku Drugiej Rzeczpospolitej. Pierwszy – reklama browaru Haberbusch i Schiele na skrzyżowaniu Marszałkowskiej i Alej Jerozolimskich – zabłysnął w 1926 roku. W następnych latach pojawiło się 70 kolejnych – centrum Warszawy nie różniło się tak bardzo od centrów innych europejskich miast.
W 1932 roku nakładem Stowarzyszenia Elektryków Polskich wydano nawet szczegółowe „Przepisy budowy i ruchu reklam świetlnych niskiego napięcia oraz urządzeń rur świetlących" (mianem rur świetlących określano m.in. neony). A później wszystko to zgasło.
Po najmroczniejszym okresie tuż powojennym, w połowie lat 50. ogłoszono plan „neonizacji" polskich miast. W 1957 roku znów wydano „Wytyczne projektowania reklam neonowych" (autor opracowania przyznaje, że ustalenie szczegółowych procedur jest trudne z powodu braku elementów reklam neonowych na rynku). Powstało również państwowe przedsiębiorstwo Reklama, chociaż w kraju centralnie sterowanej gospodarki nie było czego reklamować. Neony miały raczej maskować szare realia peerelowskiego życia, imitować pejzaż miast zachodnich. Traktowano je jako element dekoracyjny. W roku 1958 powstała Rada Programowa Reklamy regulująca m.in. liternictwo i kolorystykę (żółty, zielony i czerwony dla projektów skomplikowanych, niebieski i fioletowy – dla prostych; ale także: czerwony dla sklepów mięsnych, zielony – dla warzywnych, żółty – dla piekarni, fioletowy – dla drogeryjnych).
Efekty były miłe dla oka, bo projekty zlecano wybitnym architektom i plastykom. Tworzyli pojedyncze neony lub opracowywali koncepcje dla całych kwartałów Marszałkowskiej, Alej Jerozolimskich czy Puławskiej.
Kres tej dziwnej bajce położył kryzys z końca lat 70. Przejściowe trudności energetyczne ucięły żywot szklanych rurek. Schyłek PRL kojarzy się ze zgaszonymi, jarzącymi się częściowo lub nierównomiernie resztkami neonowej świetności.