– Ta rocznica jest umowna – tyle właśnie lat liczy stowarzyszenie, ale jego historia tak naprawdę zaczęła się dużo wcześniej – wyjaśnia Waldemar Odorowski, prezes Kazimierskiej Konfraterni Sztuki. – Nie od rzeczy jest przypomnieć, że Kazimierz już od ponad stu lat jest kolonią artystyczną i obecnie należy do Europejskiej Federacji Kolonii Artystycznych skupiającej około stu miejsc z całej Europy. Kolonia artystyczna jest pojęciem mało znanym, więc warto wyjaśnić, że choć na polską skalę to fenomen, to w Europie istniała cała sieć kolonii – na przełomie XIX i XX wieku było ich aż około setki. Większość wymarła, w sposób niejako naturalny, ale kilka jednak przetrwało. Wśród nich kazimierska. Kolonie artystyczne powstawały na ogół w małych miasteczkach, sprzyjających sztuce. Takim też był Kazimierz ze względu na warunki naturalne, historię i tradycję. Tu natura i architektura łączą się w niespotykanie piękny sposób. No i była zawsze przychylność społeczności kazimierskiej, co trwa do dzisiaj. W takim klimacie artyści odczuwają zwiększoną potrzebę tworzenia.
Pozbierać rozproszonych
Było ich tu zawsze wielu, ale funkcjonowali rozproszeni, nawet nie wszyscy się znali, więc powstał pomysł, żeby ich pozbierać i utworzyć stowarzyszenie, które byłoby środowiskową organizacją.
– Jedynym kryterium przynależności do Konfraterni miało być poczuwanie się do uczestnictwa w kulturze naszego miasta – kontynuuje Odorowski – chęć działania na jego korzyść – niekoniecznie wynikające z pochodzenia czy mieszkania tu, ale i związku emocjonalnego. Formuła była więc bardzo szeroka – otwarta niemal dla wszystkich. Nie narzucamy naszym członkom żadnych elementów programowych, każdy tworzy, co uważa i jak czuje – co składa się w efekcie na różnorodną twórczą mozaikę postaw i w konsekwencji dzieł. Od początku nasze stowarzyszenie było bardziej organiczne niż zorganizowane. Liczba członków zmieniała się – na początku w odruchu entuzjazmu przystąpiło do Konfraterni około 70 twórców, później ta liczba nieco się zmniejszyła. W tej chwili jest ponad 50 artystów – najwięcej malarzy. Pełen przekrój wiekowy – od młodych do starych. Jak na tak niewielkie miasteczko to imponująca liczba.
Wśród członków stowarzyszenia jest nawet malarz z Ukrainy.
– Pochodzi z Krzemieńca – dawnej kolonii artystycznej – wyjaśnia prezes Konfraterni. – Świetnie mówi po polsku, często tu przyjeżdża. Chciał do nas przystąpić, więc go przyjęliśmy. Tu trzeba dodać, że w tej społeczności konfraternianej liczba kazimierskich artystów jest niewielka – około dziesięciorga. Pozostali poczuwają się do związków z Kazimierzem zarówno w sensie emocjonalnym, jak i artystycznym. Nie ma żadnych konkretnych warunków przystąpienia do Konfraterni, poza tym, by członkowie zaakceptowali kandydaturę „nowego". Na pewno jednak ważne jest koleżeństwo, bo stanowi ono spoiwo tej wspólnoty. Spotykamy się regularnie, m.in. na opłatkach artystycznych. Kiedyś organizowaliśmy bale przebierańców, ale teraz jakoś gorzej nam z tym idzie. Nawracającym problemem jest brak własnego miejsca, więc się tułamy to tu, to tam. W Kazimierzu jesteśmy stale obecni poprzez galerie – ma je tutaj ponad tuzin naszych członków.