Polska ma problem z edukacją

W Polsce to samorządy, a nie władza centralna są świadome siły i możliwości systemu edukacyjnego. Poza walorem społecznym powód jest prosty – jeśli wprowadzi się jakąkolwiek zmianę, która negatywnie zostanie odebrana przez dzieci, rodzice bez żadnych skrupułów zrewidują swoje sympatie nad urną wyborczą.

Publikacja: 22.02.2017 23:30

Piotr Mazurkiewicz

Piotr Mazurkiewicz

Foto: Fotorzepa / Waniek Ryszard

Dlatego właśnie lokalne władze na system edukacyjny chuchają i dmuchają. Co z tego, że centrala im w tym nie pomaga.

W Kujawsko-Pomorskiem rusza cała sieć programów wspierających uczniów na najróżniejszych szczeblach edukacyjnych. Oczywiście inicjatywa godna pochwały, ale z racji ograniczonych środków skierowana raczej do dość wąskiej na tle ogółu uczniów grupy.

Problemy z polskimi szkołami generowane są niestety w Warszawie w szacownym Ministerstwie Edukacji Narodowej, które najpierw ogłasza decyzje, a później lokalni urzędnicy muszą się głowić, jak sobie z nimi poradzić.

Wiek rozpoczęcia nauki najpierw obniżano, później podnoszono. Czy ktoś pomyślał o skutkach? Nie sądzę i dzisiaj w efekcie tych zmian siedmio- czy ośmiolatki rozpoczynają naukę o godzinie 12 czy 13. Co mają robić do tego czasu, jeśli ich rodzice pracują? Oczywiście siedzą godziny na szkolnej świetlicy, gdzie trudno oczekiwać przeprowadzenia jakichkolwiek merytorycznych zajęć, skoro co chwilę zmienia się skład grupy – jedne dzieci idą na lekcje, kolejne schodzą po ich zakończeniu albo na zastępstwo. Na jaki wysiłek intelektualny może się zdobyć dziecko po kilku godzinach siedzenia w hałasie? Kogo to interesuje.

Podobnie jak to, że choć wszyscy wiedzą, iż nauka języków obcych dla polskich uczniów to absolutna podstawa, to drugi język wprowadzany jest dopiero w siódmej klasie podstawówki. Do tego czasu dzieci zamożniejszych rodziców będą chodziły na prywatne lekcje i na wejściu grupa zostanie podzielona, ponieważ jedni zaczną się uczyć dopiero od podstaw. O tym jednak urzędnicy nie myślą, lepiej zastanawiać się nad przysposobieniem obronnym.

Finowie, Szwedzi czy Islandczycy już dawno się zorientowali, że ich pięknych, ale trudnych języków nikt za granicą uczyć się nie będzie. Dlatego muszą sami opanowywać inne języki, aby móc porozumiewać się z zagranicą. Co do polszczyzny też nie mamy złudzeń, drugim angielskim czy francuskim nie będzie. Ale nic za tym nie idzie, a poziom kształcenia języków obcych w polskich szkołach jest słaby.

Jako ojciec dzieci w wieku szkolnym mogę te słabości polskiego systemu wymieniać w nieskończoność. Tym bardziej widzę ogromny potencjał w lokalnych programach, wspierających nawet grupę uczniów. Samorządy jednak same tego systemu nie naprawią. Na razie to na nie spadają tylko problemy związane z kolejnymi fazami „reform" edukacji.

Dlatego właśnie lokalne władze na system edukacyjny chuchają i dmuchają. Co z tego, że centrala im w tym nie pomaga.

W Kujawsko-Pomorskiem rusza cała sieć programów wspierających uczniów na najróżniejszych szczeblach edukacyjnych. Oczywiście inicjatywa godna pochwały, ale z racji ograniczonych środków skierowana raczej do dość wąskiej na tle ogółu uczniów grupy.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego