Miasto od lat zmaga się z utrzymaniem bezpieczeństwa na sławnym Monciaku. Wokół popularnego deptaka są skoncentrowane lokale gastronomiczne, które przyciągają w weekendy nie tylko mieszkańców Trójmiasta, ale i „pielgrzymki" z całej Polski. To fakt. Jest nawet popularne hasło „Sopot Never Sleeps". To też fakt. Ale nie można nie zauważyć, że taki właśnie jest charakter większości nadmorskich kurortów. Podkoszalińskie Mielno ma znacznie mniej stałych mieszkańców niż Sopot, by latem rozrosnąć się do sporego miasteczka. Dodam, że imprezowego. Malutkie Pobierowo w Zachodniopomorskiem zimą to prawie pustkowie, by latem zamieniać się w prężne centrum rozrywki. Na południu miejscem „pielgrzymek" jest z kolei Zakopane czy Kazimierz. Są i wielkie miasta. Krakowski rynek, który swego czasu przeżył desant pijanych Brytyjczyków, nieustannie odgrywa rolę nocnego centrum rozrywki – wraz z przyległymi ulicami.
W każdym z tych miejsc zdarzają się problemy z utrzymaniem porządku, zakończone interwencjami policji. Sopot nie jest tutaj wyjątkiem. Jest nim natomiast pod innym względem – godziny zamknięcia lokali. Wolno im działać do piątej rano.
Stąd, jak wskazuje komendant policji, „(...) eskalacja negatywnych zachowań następuje w późnych godzinach nocnych, tj. pomiędzy godziną 4.00 a 5.00. Wówczas osoby nietrzeźwe opuszczają lokale rozrywkowe, idą w inne rejony miasta i tam swoim zachowaniem powodują zakłócenie spoczynku nocnego, dopuszczają się różnego rodzaju wykroczeń lub przestępstw".
Teraz przyjmijmy, że wniosek komendanta, by zamykać lokale o trzeciej w nocy, wchodzi w życie. O tej godzinie kluby są jeszcze pełne ludzi, co oznaczałoby, że rozkręcony na dobre tłum byłby usuwany na ulicę. Mniej awantur? Wątpię. Paradoksalnie na rozładowanie statystyk korzystnie mogłoby wpłynąć nie dalsze ograniczenie godzin działania klubów, ale całkowite usunięcie tych barier. W klubie znacznie łatwiej upilnować nietrzeźwych gości. W świecie piłki nożnej przez lata walczono ze stadionowym bandytyzmem. W ciągu 20 lat udało się go w większym stopniu wyeliminować, a stadiony zamieniły się w monitorowane i kontrolujące tłumy obiekty. Skutek uboczny? Kibolskie akcje i awantury przeniosły się na ulice. Być może podobny skutek przyniósłby pomysł policji.
Wszystko wskazuje na to, że pomysł policji nie zostanie wprowadzony w życie, za to miasto i właściciele klubów planują inny, dość rewolucyjny, jak na polskie warunki. Ograniczenie wejścia do lokali dla osób powyżej 21. roku życia. Dyskusja trwa.