Po wyprawach na Nową Zelandię, Tasmanię czy Grenlandię postanowiłam odkryć coś, co nie wymagało tyle pieniędzy i czasu. Wrzuciłam rower na dach samochodu i przez dwa tygodnie objeżdżałam Litwę, Łotwę i Estonię. Po raz kolejny przekonałam się, że miejsca ciekawe są nie tylko na końcu świata, ale także pod naszym nosem. Podobnie jest z Podlasiem. Wiele niespodzianek skrywa chociażby Suwalski Park Krajobrazowy. Lodowiec uformował tam rynnowe jeziora, wzgórza i rozległe płaskowyże. Widoki są niezwykłe. Choćby Cisowa Góra, która jako regularny stożek nazywana jest suwalską Fudżijamą.
Terenem turystycznie dziewiczym i wciąż nieodkrytym kawałkiem Podlasia pozostaje Sejneńszczyzna. Jadąc rowerem w kierunku małej Litwy, czyli Puńska, czułam, że jestem na końcu świata. Przez wąską asfaltową drogę nieśpiesznie przechodziły wielkie łosie, żurawie skrzykiwały się na polach, a samochody mijały mnie rzadko i niespiesznie.
Dworek Krasnogróda pod Sejnami, w którym często bywał Czesław Miłosz – dziś pięknie wyremontowany – pamiętam jeszcze jako drewnianą, rozpadającą się, zanurzoną w pokrzywach i polnych kwiatach ruderę.
Nie tylko Polacy mają w pobliżu dużo do odkrycia. Dla wielu naszych bliskich sąsiadów, Litwinów, Estończyków czy Łotyszy, także Polska – jej przyroda, miasta, kuchnia – okazuje się prawdziwym odkryciem. Trzeba tylko ośmielić się sięgnąć... bliżej.
Dziś „Życie Ziemi Podlaskiej" >R1 – 8