Sezon był (i nadal jest) udany, bo w tym roku wyjątkowo dużo Polaków wybrało się na wakacje. Chociaż na kilka dni wyjechało z domu bądź taki wyjazd jeszcze planuje 84 proc. rodaków – wynika z badań HRS. 34 pkt proc. z wyjeżdżających wybrało wakacje w kraju. Przy tym przeważająca większość zdecydowała się na wyjazd nad morze. Średnio przeznaczyli oni na tygodniowy urlop 1000–3000 złotych. Niestety, odpoczynek w kraju wcale nie okazał się tańszy niż wyjazd do zagranicznego kurortu. Bo na posiłek dla jednej osoby, jeśli nie było opłacone lokum z wyżywieniem, wydawali 20–50 złotych. W takiej kwocie mieści się np. solidna porcja dorsza z frytkami tuż przy wyjściu plaży w Łazach, gdzie kosztuje 28 złotych. Jeśli do tego dojdzie surówka i napój, zbliżymy się do górnej granicy średniej.
Ceny w górę
Za tygodniowe wynajęcie pokoju w Mielnie trzeba było tego lata zapłacić ok. 3 tys. złotych, nieco mniej (2,8 tys.) w Dąbkach, tyle samo w Rewalu, a w Ustce 2500. Najczęściej jest to 200–300 złotych więcej niż rok temu. – Zainteresowanie wakacjami nad polskim morzem nadal jest duże – nie ukrywa Agnieszka Matuszewska z Pomorskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej. Goszczą tutaj przede wszystkim rodziny z dziećmi, których w tym roku według danych Travelplanet.pl znacznie mniej, niż rok temu wyjechało za granicę. W kraju jest spokojniej, dojazd jest łatwiejszy, bo własny, no i gdyby coś poszło nie tak, zawsze można urlop przerwać i wcześniej wrócić do domu. W opcji zagranicznego all inclusive taki wariant ratunkowy nie jest możliwy.
Nie tylko plaża
Kurorty pękają w szwach. Kiedy jest pogoda, w ciągu dnia nie ma problemu z tym, co będą robić turyści, bo najczęściej idą na plażę. Gorzej, kiedy się znudzą leżakowaniem, a przechadzania się po deptakach między straganami z chińszczyzną mają dosyć. Dlatego wypoczynkowe gwiazdy województwa zachodniopomorskiego lojalnie wspierają także mniejsze miejscowości, oddalone od morza o kilka, kilkanaście kilometrów. Nie byłoby Święta Gęsi w Gąskach, gdyby nie wsparcie Mielna dla Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Gąski. Kurort dostarczył nawet transport, żeby przewieźć tam chętnych urlopowiczów. W Gąskach upieczono tam wtedy 180 kg gęsi, która w tym roku niestety była wyjątkowo droga. Za 15-dag porcję mięsa z tego słynnego na Pomorzu ptaka trzeba było zapłacić 15 złotych. Za pięć sztuk dużych pierogów z gęsiną – 12 złotych. Nietanio, ale poszło wszystko.
– Ulepiłyśmy na to święto 3 tysiące pierogów, wszystko poszło – cieszyła się Monika Wieruszewska, prezes Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Gąski, która organizuje takie imprezy od sześciu lat.
Była loteria z pieczoną gęsią jako główną wygraną. Ale były i inne nagrody, bo każdy los wygrywał. Iwona Motyczyńska, która wprawdzie mieszka w Koszalinie, ale od lat jest związana z Gąskami, wystawiła do losowania ogromną, jeszcze ciepłą chałkę. Taki festyn odbywa się zawsze w pierwszą sobotę sierpnia. – Tym razem chwilkę popadało, ale nikt na to nie zwracał uwagi – mówiła Monika Wieruszewska.
Swoje święto – w tym przypadku ziół – miała także Gmina Swołowo położona niedaleko Słupska, gdzie wielka impreza odbywa się w Muzealnej Zagrodzie. W czasie lipcowego Folk Film Festiwal w Sianowie (można dojechać z Łazów autobusem miejskim) odbył się konkurs na najlepszy chleb. Wygrała Olga Biliczak, która upiekła „zwyczajny" – jak mówi – chleb pszenno-żytni na żytnim zakwasie z hojnym dodatkiem najróżniejszych ziaren. Taki chleb długo zatrzymuje świeżość. W połowie lipca Dobrzyca urządziła Festiwal Kwiatów Jadalnych. Oczywiście gotowano i smażono tam między innymi nasturcje i bratki w ogrodowych plenerach Hortulus Spectabilis. Okazuje się, że na przykład zwykły pęczek lawendy dorzucony do konfitur brzoskwiniowych nadaje niesamowitego smaku, a sama konfitura w dodatku staje się daniem. W Czaplinku dla smakoszy i wędkarzy jest już rokrocznie Święto Wody i Ryby.