Rz: Czy gen. Jerzy Ziętek powinien zniknąć z przestrzeni publicznej jako patron śląskich szkół, rond, ulic oraz z własnych pomników?
Bogusław Tracz: Według wymogów ustawy z kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu – powinien. Jeśli ustawa zakłada, że mają zniknąć z przestrzeni publicznej symbole systemu komunistycznego, to Jerzy Ziętek niewątpliwie takim symbolem jest. Rządził województwem od 1945 r. jako wicewojewoda śląski, a potem zastępca przewodniczącego i przewodniczący wojewódzkiej rady narodowej, wreszcie wojewoda, nieprzerwanie do 1975 r. Przez 30 lat był członkiem lokalnego establishmentu. Pod koniec swojej kariery politycznej wszedł do Rady Państwa, która była wieloosobowym „urzędem prezydenta". Ustawa nie pyta, czy Ziętek był komunistą. Zapewne w głębi duszy nim nie był, ale wspierał i współtworzył niedemokratyczny system. Nigdy się go zresztą nie wyparł, choć miał ku temu okazję.
W pana artykułach nie ma faktów pokazujących, że Jorg komukolwiek zaszkodził, że „ma krew na rękach".
Jerzy Ziętek, jak każdy, ma wiele twarzy. Nie twierdzę, że przeważają te złe. Był jednak politykiem i urzędnikiem zbyt wysokiego szczebla, by nie mieć świadomości tego, co działo w latach 40. w katowickim więzieniu czy siedzibie Urzędu Bezpieczeństwa. Był wówczas członkiem PPR, najbardziej prosowieckiej i niedemokratycznej partii w tamtych latach. O Ziętku na Śląsku myśli się w sposób magiczny. Zły mógł być Zawadzki, Gierek czy Grudzień, każdy inny urzędnik czy aparatczyk, ale nigdy Ziętek, bo to „swój chop". Na pewno na tle innych postaci był nietuzinkowym politykiem. Miał barwną osobowość, przeszedł przedwojenną szkolę urzędniczą, nie był typowym aparatczykiem partyjnym. Miał doświadczenie, urok osobisty i zmysł polityczny. Lubili go i ci na górze, i ci na dole, bo potrafił skracać dystans, np. przyjechał na budowę „pogodać po naszymu", wypił piwo z robotnikami. Dziś powiedzielibyśmy, że to zagrania pijarowe, socjotechniczne, ale według mnie on taki był i chyba nie udawał. Był zwierzęciem politycznym, potrafił porozmawiać zarówno z intelektualistą, jak i z prostym murarzem. To tworzyło przekonanie, że to jeden z nas, tym bardziej że wielu mieszkańców Śląska tkwiło w kompleksie gorszej nacji, nie do końca rozumianej poza Śląskiem. A on nimi nie gardził, nie był pryncypialny.
Postać niejednoznaczna. Był członkiem Rady Państwa, która w grudniu 1981 zaaprobowała wprowadzenie stanu wojennego. Z powodu choroby nie przybył do Warszawy, by podpisać ów akt. Jak na człowieka, którego uważa się za wybitną postać, to poważne oskarżenie, zwłaszcza na Śląsku, gdzie po wprowadzeniu stanu wojennego zastrzelono dziewięciu górników.