Wiele wskazuje na to, że podczas warszawskiego koncertu Florence zaśpiewa nowe piosenki. Na pewno pracuje nad nowym albumem.
– Nie chcę mówić zbyt wiele, ale chcę opowiedzieć o czarnej dziurze, w którą wpadamy i lecimy w dół, gdy padamy ofiarą niepowodzeń i depresji – wyznała w wywiadzie dla „The Telegraph", gdzie pracował dziadek wokalistki. – Czuję się teraz pewniej, ale nigdy nie będzie w moim życiu pełnej stabilizacji. Zawsze wkradnie się do mojego życia brak harmonii. Różne rzeczy na to się składają: imprezowanie, sława, relacje z ludźmi, ale też rzeczy niewymierne, niedające się jednoznacznie określić. Na scenie doświadczam przemiany. Kiedy śpiewam – czuję się wyzwolona i pogodzona ze światem. Oczywiście, moje emocje są wtedy bardzo radykalne, ale radzę sobie ze wszystkim, choć ludzie sądzą, że jestem szalona. Gorzej jest poza sceną. Piosenki są formą kostiumu, który wkładam przebywając w publicznej przestrzeni. Mówię o sobie prawdę, ale ukrytą za parawanem dźwięków.
Nieprzewidywalna
Ukoronowaniem mocnej pozycji wokalistki był trzeci album „How Big, How Blue, How Beautiful".
– W studio śpiewałam i płakałam, przetrwałam tylko dzięki wsparciu przyjaciół – mówiła. Płyta zaczęła powstawać, kiedy zerwała w 2014 roku ze swoim chłopakiem.
– Musiałam zerwać z alkoholem i polubić moją niezależność od wszystkiego – opowiadała. – Jeździłam na rowerze do studia, nagrywałam, potem wracałam do domu ugotować obiad. Wybrałem ciche życie i lektury. Wróciła radość życia i poczucie szczęścia.