Rozstania owocują płytą

Florence And The Machine, Sam Smith, LCD Soundsystem i Tyler, The Creator – to gwiazdy największego festiwalu w stolicy – Warsaw Orange (1-2 czerwca).

Publikacja: 27.12.2017 10:47

Foto: materiał prasowe/Alter Art

Wiele wskazuje na to, że podczas warszawskiego koncertu Florence zaśpiewa nowe piosenki. Na pewno pracuje nad nowym albumem.

– Nie chcę mówić zbyt wiele, ale chcę opowiedzieć o czarnej dziurze, w którą wpadamy i lecimy w dół, gdy padamy ofiarą niepowodzeń i depresji – wyznała w wywiadzie dla „The Telegraph", gdzie pracował dziadek wokalistki. – Czuję się teraz pewniej, ale nigdy nie będzie w moim życiu pełnej stabilizacji. Zawsze wkradnie się do mojego życia brak harmonii. Różne rzeczy na to się składają: imprezowanie, sława, relacje z ludźmi, ale też rzeczy niewymierne, niedające się jednoznacznie określić. Na scenie doświadczam przemiany. Kiedy śpiewam – czuję się wyzwolona i pogodzona ze światem. Oczywiście, moje emocje są wtedy bardzo radykalne, ale radzę sobie ze wszystkim, choć ludzie sądzą, że jestem szalona. Gorzej jest poza sceną. Piosenki są formą kostiumu, który wkładam przebywając w publicznej przestrzeni. Mówię o sobie prawdę, ale ukrytą za parawanem dźwięków.

Nieprzewidywalna

Ukoronowaniem mocnej pozycji wokalistki był trzeci album „How Big, How Blue, How Beautiful".

– W studio śpiewałam i płakałam, przetrwałam tylko dzięki wsparciu przyjaciół – mówiła. Płyta zaczęła powstawać, kiedy zerwała w 2014 roku ze swoim chłopakiem.

– Musiałam zerwać z alkoholem i polubić moją niezależność od wszystkiego – opowiadała. – Jeździłam na rowerze do studia, nagrywałam, potem wracałam do domu ugotować obiad. Wybrałem ciche życie i lektury. Wróciła radość życia i poczucie szczęścia.

Płyta już w pierwszym tygodniu sprzedaży trafiła na pierwsze miejsca list przebojów w USA, Wielkiej Brytanii i Kanadzie. Wszyscy wiedzieli, że się tak stanie, bo już wcześniej Florence uświetniała gale Oscarów, Grammy i Nagrody Nobla, imponując głosem, urodą i talentem. Dla starszych stała się objawieniem, gdy podczas jubileuszowych koncertów The Rolling Stones, wystąpiła u boku Micka Jaggera, śpiewając „Gimme Shelter".

Skalę sukcesu Florence obrazuje również mapa polskich koncertów. Pierwszy raz zaśpiewała u nas w 2010 roku w warszawskiej Stodole. W 2014 była jedną z gwiazd Orange Warsaw Festival na Stadionie Narodowym. W 2016 roku uświetniła Openera w Gdyni, największy krajowy festiwal o międzynarodowym prestiżu. A teraz powróci do stolicy jeszcze sławniejsza, jeszcze bardziej popularna.

Jej koncerty i piosenki sprawiają, że czujemy się jak w muzycznej Krainie Czarów, gdzie ona gra rolę Alicji. Stylizuje się na bohaterki obrazów prerafaelitów – romantyczne, tajemnicze, kuszące. Innym razem potrafi zachwycać sukniami i fryzurami, jakie nosiły piękności belle époque. Fantastycznie czuje się w Royal Albert Hall z towarzyszeniem chóru i orkiestry, ale potrafi też podporządkować sobie wielotysięczny tłum na rockowym festiwalu i nie przeszkadzało jej, że występuje przy słonecznym świetle. Ostatnio to się nie zdarza. Awansowała do roli niekwestionowanej gwiazdy finałów największych plenerowych imprez.

Nie ma wątpliwości, że zawdzięcza to niecodziennej barwie głosu, który sprawia, że popowe piosenki zyskują wymiar operowej metafizyki. Choć równie dobrze czuje się w repertuarze rockandrollowym, bluesowym i soul. Przekonała o tym już debiutancka płyta „Lungs" wydana w 2009 r. Jest jednym z tych albumów, które nie powstałyby, gdyby nie okropny chłopak, który zostawia dziewczynę dla innej.

– On wolał, żebym milczała, a ja wszystko wyśpiewałam – wyznała Florence. – Płyta zajęła pierwsze miejsce na liście przebojów w Wielkiej Brytanii, co otworzyło jej drogę do Ameryki.

Historia i śpiew

Florence wychowała się w niezwykle liberalnej rodzinie. Matka Evelyn Welch jest Amerykanką i profesorką Renaissance Studies w londyńskim King's College London. Imponowała córce historycznymi i artystycznymi zainteresowaniami.

– Fascynował ją renesans – powiedziała w wywiadzie dla „Your Life+Style". – Dzięki temu spędziłam mnóstwo czasu, podróżując do Włoch, Toskanii, Florencji. Zwiedzałam kościoły i siedziby Medyceuszy. Jednocześnie mama jest bardzo racjonalna, a ja szalona. Nie lubiłam matematyki, tylko taniec i śpiew, o czym ona nie miała pojęcia. Teraz to nadrabia i śmiejemy się z naszych wcześniejszych problemów.

Ojcu zawdzięcza inspiracje muzyczne.

– Uwielbiał słuchać ze mną nagrań Velvet Underground i The Smiths – wspomina. – Nie zapomnę nigdy tych chwil, gdy słuchaliśmy ich z taśm magnetofonowych podczas podróży samochodem.

Czas nauki również był zwariowany.

– W moim mieście roiło się od występów i teatrów – wspomina w jednym z wywiadów. – Poznałam wielu młodych artystów. Z wiekiem zaczęłam imprezować. Moja mama sprzyjała temu po cichu. Nigdy mi nic nie narzucała. Nie mówiła, jak mam się ubierać, bo bardzo zależało jej na tym, żebym znalazła w życiu własną ścieżkę. Pierwsze muzyczne próby aranżowała w... sypialni.

– Wygłupiałam się z siostrą albo przebierałam i udawałam tancerkę bądź wokalistkę – opowiadała. – Teraz też zdarza mi się tańczyć w sypialni.

Kiedy Florence pracowała w barze, zaczęła pisać bluesowe, melancholijne piosenki.

– Pewnego wieczoru, a byłam już po kilku drinkach, spotkałam w barze rockowy zespół. Poprosiłam gitarzystę, żeby zagrał ze mną – wspominała. – Po godzinnej próbie zaśpiewałam po raz pierwszy z profesjonalistami i tak wszystko się zaczęło.

Po premierzepłyt nie dawała sobie rady z presją popularności. Odpowiedzią na nią było szalone, nocne życie w klubach.

– Ale ten hedonizm był maską – tłumaczyła. – Jestem osobą bardzo nieśmiałą i muszę stworzyć alter ego na pokaz. Na początku dawało mi to wolność, ale potem stało się więzieniem. Musiałam się upić, żeby czuć się dobrze.

Wokalista Bonda

Drugą gwiazdą festiwalu będzie Sam Smith. Debiutował w 2015 r. albumem „In the Lonely Hour", na początku listopada ukazała się jego druga płyta „The Thrill of It All", a już jest jedną z największych młodych gwiazd, mogącą się pochwalić ponad 12 milionami sprzedanych albumów. Ma też na koncie imponującą liczbę nagród – m.in. Oscara, Złoty Glob, cztery Grammy i trzy BRIT Awards. Większość z nas usłyszała go dzięki piosence „Writing's on the Wall", która stała się tematem głównym w ostatnim odcinku przygód Jamesa Bonda. Dzięki temu drugi album było jedną z najbardziej oczekiwanych płyt tego roku. W ciągu zaledwie miesiąca kupiło go ponad milion fanów. Już pierwszy singiel „Too Good at Goodbyes" osiągnął globalny sukces, a w ślad za tym poszła informacja o światowym tournée.

LCD Soundsystem założył James Murphy w 2002 roku. Odświeżył zdominowaną przez gitarowe granie nowojorską scenę, tworząc muzykę określaną jako „dance punk". Wszystkie trzy albumy LCD Soundsystem – debiut (2005), „Sound of Silver" (2007) i „This is Happening" okazały się kamieniami milowymi zarówno dla gatunku, jak i zespołu. Sam Murphy stał się rozchwytywanym producentem, o którego współpracę zabiegały największe gwiazdy.

Po wydaniu „This Is Happening" i zagraniu serii koncertów w Madison Square Garden – grupa zakończyła działalność. Jednak pod koniec 2015 roku po premierze utworu „Christmas Will Break Your Heart" stało się jasne, że LCD Soundsystem wracają do gry. 1 września 2017 r. ukazała się czwarta płyta zespołu „American Dream" i wylądowała na szczycie amerykańskiego „Billboardu". Kompozycje usłyszymy w Warszawie.

Wiadomość o przyjeździe Tyler, The Creator zelektryzowała najmłodszych fanów rapu. Przez lata działał jako nieformalny lider i współzałożyciel kolektywu Odd Future, w pewnym momencie najważniejszego środowiska kalifornijskiego rapu. Jego debiutem był mixtape „Bastard" z 2009 roku. Od tego czasu udowadnia swoją samowystarczalność. Skomponował i wyprodukował prawie wszystkie utwory na swoje cztery studyjne albumy. Trzy pierwsze – „Goblin", „Wolf", „Cherry Bomb" i „Flower Boy" – znalazły się w pierwszej piątce amerykańskiego „Billboardu", czwarty zaś „Flower Boy" przegrał rywalizację tylko z Laną Del Rey. Następnym razem może być inaczej.

Wiele wskazuje na to, że podczas warszawskiego koncertu Florence zaśpiewa nowe piosenki. Na pewno pracuje nad nowym albumem.

– Nie chcę mówić zbyt wiele, ale chcę opowiedzieć o czarnej dziurze, w którą wpadamy i lecimy w dół, gdy padamy ofiarą niepowodzeń i depresji – wyznała w wywiadzie dla „The Telegraph", gdzie pracował dziadek wokalistki. – Czuję się teraz pewniej, ale nigdy nie będzie w moim życiu pełnej stabilizacji. Zawsze wkradnie się do mojego życia brak harmonii. Różne rzeczy na to się składają: imprezowanie, sława, relacje z ludźmi, ale też rzeczy niewymierne, niedające się jednoznacznie określić. Na scenie doświadczam przemiany. Kiedy śpiewam – czuję się wyzwolona i pogodzona ze światem. Oczywiście, moje emocje są wtedy bardzo radykalne, ale radzę sobie ze wszystkim, choć ludzie sądzą, że jestem szalona. Gorzej jest poza sceną. Piosenki są formą kostiumu, który wkładam przebywając w publicznej przestrzeni. Mówię o sobie prawdę, ale ukrytą za parawanem dźwięków.

Pozostało 88% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break