Światowym symbolem depopulacji jest Detroit, które przez pół wieku straciło ponad 60 proc. populacji. Dawne królestwo amerykańskiej motoryzacji nie jest jednak rekordzistą – na tym polu ustępuje japońskiemu Yubari. Górnicze niegdyś miasto w ciągu 50 lat straciło ponad 90 proc. mieszkańców. Dziś liczy ich niespełna 10 tys. i – jak zauważają eksperci portalu RynekPierwotny.pl – pod względem demograficznym należy do najstarszych na całym świecie – mediana wieku jego mieszkańców sięga prawie 60 lat. Yubari zaczęło upadać, gdy zwolnił tempo jego główny motor napędowy, czyli wydobycie węgla kamiennego. Polskie miasta na Śląsku (i nie tylko) – może spotkać podobny los.
Analitycy alarmują, że w niektórych miejscowościach w ciągu trzech najbliższych dekad populacja spadnie nawet o połowę. A mniejsza liczba mieszkańców to mniej wpływów z podatku od osób fizycznych do kasy miasta i mniejsze subwencje z budżetu państwa. To także pogarszająca się gospodarka, słabsza jakość życia oraz wzrost liczby pustych, niszczejących nieruchomości.
Miasta duchów
Z problemem już od lat boryka się wiele regionów w Europie. Lokalne władze gorączkowo szukają pomysłów, jak przyciągnąć lub zatrzymać mieszkańców. Dla przykładu, szwajcarska wioska Albinen, położona niedaleko narciarskiego kurortu Leukerbad, zaproponowała bezzwrotne granty nawet do 70 tys. franków (ok. 260 tys. zł) każdemu, kto kupi lub wyremontuje tam dom i zamieszka w nim przez co najmniej 10 lat. Obecnie w tej alpejskiej miejscowości żyje 240 osób – sporo jej mieszkańców w ostatnich latach po prostu wybrało większe, bardziej atrakcyjne dla życia i pracy miasta. Z depopulacją boryka się zresztą wiele szwajcarskich, górskich wsi.
Z podobnym problemem zmaga się Półwysep Iberyjski – w Hiszpanii i Portugalii pojawiają się całe wioski na sprzedaż. W samej Hiszpanii odsetek gmin liczących poniżej 1 tys. mieszkańców przekracza 60 proc. i ciągle rośnie. Opuszczone wsie z domami do remontu, jak podaje portal Aldeasabandonadas.com, można kupić już za ok. 30 tys. euro (120 tys. zł).
Teoretycznie, bo znów rosną inwestycje w Hiszpanii, chętni powinni się znaleźć. Praktyka pokazuje zupełnie inny obraz – te wioski często leżą w środku niczego. Trzeba więc mieć dobry pomysł i znaleźć sensownego project menagera, który potrafiłby takie przedsięwzięcie rozwijać i nim zarządzać. No i jest jeszcze kwestia dostosowania się do wymagań lokalnych władz, co może okazać się niełatwym wyzwaniem – tłumaczy Tatiana Pekala, właścicielka agencji nieruchomości Dream Property działającej w Hiszpanii.