Zagrożenie jest znane, przybywa pomysłów, jak się bronić

W Europie pojawia się coraz więcej wymierających wiosek i miast. Taki scenariusz czeka i Polskę, jeśli samorządowcy nie znajdą skutecznych metod na utrzymanie rozwoju swych regionów.

Publikacja: 06.11.2018 14:20

Program „Mieszkanie dla młodych” ma pomóc zatrzymać odpływ mieszkańców zwłaszcza z mniejszych ośrodk

Program „Mieszkanie dla młodych” ma pomóc zatrzymać odpływ mieszkańców zwłaszcza z mniejszych ośrodków

Foto: shutterstock

Światowym symbolem depopulacji jest Detroit, które przez pół wieku straciło ponad 60 proc. populacji. Dawne królestwo amerykańskiej motoryzacji nie jest jednak rekordzistą – na tym polu ustępuje japońskiemu Yubari. Górnicze niegdyś miasto w ciągu 50 lat straciło ponad 90 proc. mieszkańców. Dziś liczy ich niespełna 10 tys. i – jak zauważają eksperci portalu RynekPierwotny.pl – pod względem demograficznym należy do najstarszych na całym świecie – mediana wieku jego mieszkańców sięga prawie 60 lat. Yubari zaczęło upadać, gdy zwolnił tempo jego główny motor napędowy, czyli wydobycie węgla kamiennego. Polskie miasta na Śląsku (i nie tylko) – może spotkać podobny los.

Analitycy alarmują, że w niektórych miejscowościach w ciągu trzech najbliższych dekad populacja spadnie nawet o połowę. A mniejsza liczba mieszkańców to mniej wpływów z podatku od osób fizycznych do kasy miasta i mniejsze subwencje z budżetu państwa. To także pogarszająca się gospodarka, słabsza jakość życia oraz wzrost liczby pustych, niszczejących nieruchomości.

Miasta duchów

Z problemem już od lat boryka się wiele regionów w Europie. Lokalne władze gorączkowo szukają pomysłów, jak przyciągnąć lub zatrzymać mieszkańców. Dla przykładu, szwajcarska wioska Albinen, położona niedaleko narciarskiego kurortu Leukerbad, zaproponowała bezzwrotne granty nawet do 70 tys. franków (ok. 260 tys. zł) każdemu, kto kupi lub wyremontuje tam dom i zamieszka w nim przez co najmniej 10 lat. Obecnie w tej alpejskiej miejscowości żyje 240 osób – sporo jej mieszkańców w ostatnich latach po prostu wybrało większe, bardziej atrakcyjne dla życia i pracy miasta. Z depopulacją boryka się zresztą wiele szwajcarskich, górskich wsi.

Z podobnym problemem zmaga się Półwysep Iberyjski – w Hiszpanii i Portugalii pojawiają się całe wioski na sprzedaż. W samej Hiszpanii odsetek gmin liczących poniżej 1 tys. mieszkańców przekracza 60 proc. i ciągle rośnie. Opuszczone wsie z domami do remontu, jak podaje portal Aldeasabandonadas.com, można kupić już za ok. 30 tys. euro (120 tys. zł).

Teoretycznie, bo znów rosną inwestycje w Hiszpanii, chętni powinni się znaleźć. Praktyka pokazuje zupełnie inny obraz – te wioski często leżą w środku niczego. Trzeba więc mieć dobry pomysł i znaleźć sensownego project menagera, który potrafiłby takie przedsięwzięcie rozwijać i nim zarządzać. No i jest jeszcze kwestia dostosowania się do wymagań lokalnych władz, co może okazać się niełatwym wyzwaniem – tłumaczy Tatiana Pekala, właścicielka agencji nieruchomości Dream Property działającej w Hiszpanii.

Słoneczna Italia również obrasta w miasta duchy. Główna przyczyna migracji ich mieszkańców do większych ośrodków – ogromne bezrobocie i nasilające się klęski żywiołowe. Władze robią więc wszystko, by przyciągnąć nowych mieszkańców i uratować niszczejące nieruchomości. Np. burmistrzowie miasteczek Ollolai i Gangi na Sycylii, Carrega Ligure w regionie Piemont oraz Lecce nei Marsi w Abruzji zaczęli sprzedawać opuszczone, należące do samorządu domy za 1 euro.

Nawet kurorty maleją

Podobna przyszłość rysuje się przed polskimi wsiami, a nawet miastami. Jak podaje GUS – największy spadek liczby ludności czeka gminę miejską Hel (o prawie 30 proc. do 2030 r.). Z powiększającym się ubytkiem mieszkańców zmaga się też mekka amatorów windsurfingu i kite'u, czyli Władysławowo, gdzie populacja zmalała w ostatnich trzech dekadach o 30 proc. Mieszkańcy tych kurortów – a są to głównie osoby utrzymujące się z infrastruktury turystycznej – już dziś narzekają na brak rąk do pracy w sezonie turystycznym, który od kilku już lat bije rekord za rekordem pod względem liczby przyjezdnych gości. – Dziś trzeba wręcz błagać, by przyszli ludzie do sprzątania – skarżą się właściciele jednego z helskich pensjonatów.

Z podobnym spadkiem populacji co Władysławowo musi się zmierzyć także i inny polski kurort – Kazimierz Dolny.

Niestety, jak przekonuje Tomasz Błeszyński, pośrednik i doradca na rynku nieruchomości, jednostki samorządu terytorialnego często nie mają racjonalnego pomysłu na zagospodarowanie opustoszałych terenów czy budynków. – Kluczem do rozwoju powinna być atrakcyjność. Tymczasem dziś gminy co najwyżej oferują nieruchomość na sprzedaż w drodze przetargu, po stawce rynkowej, trzymając się kurczowo myśli „Niczego nie oddamy za darmo". Rzadko kto zastanawia się np. nad wprowadzeniem efektywnego systemu zachęt, który przyciągałby nowych mieszkańców, w tym inwestorów z pomysłem na rozwój – tłumaczy Tomasz Błeszyński. – Właściwa polityka promocyjna gmin i tworzenie przyjaznych warunków do rozwoju biznesu pchnęłoby wiele miejscowości do przodu – dodaje.

Czarne scenariusze

Autorzy raportu „Polska średnich miast" przekonują, że statystyki GUS są zaniżone i depopulacja będzie miała większą skalę – zaledwie w ciągu ok. 20 lat niektóre miasta śląskie: Bytom, Świętochłowice i Zabrze, ale także Tarnów, muszą się liczyć nawet z 50-proc. ubytkiem ludności. Ich włodarze jednak nie do końca zgadzają się z tymi prognozami. Np. przedstawiciele tarnowskiego urzędu miasta przekonują, że choć liczba mieszkańców w samym Tarnowie maleje, coraz więcej osób mieszka w sąsiadujących miejscowościach. Liczba mieszkańców aglomeracji jest więc stała.

– Mieszkańcy chętnie budują domy na terenach zielonych, wyprowadzają się poza granice miasta, ale część z nich nadal pracuje w Tarnowie, korzysta z miejskiej infrastruktury i płaci tu podatki. Oczywiście niektórzy migrują do Krakowa czy za granicę, gdzie mają szansę na lepiej płatną pracę. Jednak są też i osoby, które wracają z zagranicy do Tarnowa – podkreśla Daniela Motak, rzecznik urzędu miasta Tarnowa.

Zapewnia, że miasto nie ma problemów z malejącą liczbą ludności. Wręcz przeciwnie – jak przekonuje – rosną wpływy z podatku PIT, rośnie też liczba uczniów w tarnowskich szkołach. Pustoszejących nieruchomości nie ma. – W Tarnowie powstaje sporo mieszkań, a pustostanów mamy kilka procent – zapewniają tarnowscy urzędnicy.

Mimo dobrej sytuacji właśnie przygotowali pilotażowy program mieszkaniowy „Mieszkaj i pracuj w Tarnowie", który zakłada, że specjaliści blisko 40 zawodów szczególnie poszukiwanych na tarnowskim rynku pracy (np. mechatronicy, informatycy, lekarze) będą mogli uzyskać mieszkania od miasta na preferencyjnych zasadach – ramka obok. – Staramy się wspierać firmy tworzące miejsca pracy, oferując im ulgi podatkowe. I miejsc pracy u nas przybywa. Tworzymy kolejne strefy aktywności gospodarczej, rewitalizujemy starówkę. Przygotowujemy się do budowy tarnowskich gniazd innowacyjnych specjalizacji, które powstaną w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego i będą łączyć działania samorządu, nauki i biznesu, tworząc kolejne miejsca pracy – wylicza Daniela Motak.

Niestandardowe rozwiązania

Urzędnicy w Bytomiu oceniają roczny spadek osób zameldowanych w mieście o 2–3 tys. Zaznaczają jednak, że wiele osób, które wyjechały jeszcze w latach 70. i 80. za pracą do Niemiec, długo pozostawało zameldowanych w Bytomiu. To do pewnego stopnia zniekształca statystyki i prognozy. – Część osób, które przyjechały z innych regionów kraju na Śląsk za lepszą pracą i zarobkiem, a teraz osiągnęły wiek emerytalny, w wielu przypadkach wraca na ojcowiznę – uważa Dawid Wowra, rzecznik urzędu miasta w Bytomiu.

Jego zdaniem ogromną szansą dla Bytomia jest zapoczątkowany kilka lat temu proces rewitalizacji miasta. Unijne środki pomagają w remoncie budynków i prowadzeniu projektów mających zapobiegać wykluczeniu społecznemu. Bytom uczestniczy w ministerialnym, pilotażowym projekcie, wypracowującym wzorcowe działania rewitalizacyjne dla innych miast Polski. Przykładowo realizując „Model dostępnego mieszkalnictwa" – na mieszkania przekształcane są miejskie lokale użytkowe i biura. – Oferta powinna zainteresować przede wszystkim ludzi młodych oraz przedstawicieli klasy kreatywnej, otwartej na niestandardowe rozwiązania – mówi Dawid Wowra.

Gmina ma liberalne kryteria przydziału lokali do remontu na koszt własny – osoby nimi zainteresowane nie muszą być zameldowane w Bytomiu, nie ma też ograniczeń dochodowych.

W ramach programu „Mieszkania dla młodych" miasto przeznaczyło część swoich lokali na wynajem, głównie z myślą o osobach aktywnych zawodowo, wykształconych i posiadających dzieci. O taki lokal mogą się starać również osoby spoza Bytomia. – Bytom jest miastem kurczącym się, tracącym mieszkańców, zarówno na skutek zjawisk migracyjnych, jak i w wyniku procesu starzenia się społeczeństwa. Realizacja programu „Mieszkania dla młodych" może przyczynić się nie tylko do zatrzymania w mieście rozwojowych rodzin, ale też wzrostu liczby rodzin spoza miasta – twierdzi Dawid Wowra. ©?

Mieszkanie dla specjalisty

Urząd Miasta we współpracy z tarnowskim Towarzystwem Budownictwa Społecznego rozpoczął pilotażowy program „Mieszkaj i pracuj w Tarnowie". Jest adresowany do specjalistów deficytowych branż. – To ukłon w stronę tarnowskich firm, aby mogły pozyskać kluczowych dla rozwoju pracowników – mówi prezydent Roman Ciepiela. Na mieszkanie w mogą liczyć specjaliści 39 zawodów, od inżyniera elektryka po informatyka medycznego, których brakuje w mieście. Lista powstała zgodnie z wnioskami pracodawców. Po okresie pilotażu lista może zostać powiększona. Niedługo TBS odda do użytku nowoczesny budynek mieszkalny przy ulicy Sportowej. O przydziale kilku mieszkań zadecyduje prezydent, realizując program „Mieszkaj i pracuj w Tarnowie". Kto może starać się o taki lokal? Kandydaci muszą mieć wykształcenie wyższe, posiadać stopień lub tytuł naukowy oraz być zatrudnieni przez firmę z Tarnowa. Muszą rozliczać podatek dochodowy w tym mieście, a jeśli tego nie robią, złożyć zobowiązanie, że będą. Nie mogą mieć innych mieszkań, ani tytułu prawnego do innego lokalu mieszkalnego na terenie Tarnowa, muszą też spełnić kryteria dochodowe.

Specjaliści, którzy otrzymają mieszkanie, nie będą musieli wpłacać tzw. kwoty partycypacji, ale jak każdy najemca będą zobowiązani wpłacić kaucję i uiszczać czynsz wraz z opłatami za media. Zarząd TBS dokona kwalifikacji kandydatów, ale to prezydent Tarnowa wskaże osoby do zawarcia umowy najmu lokalu. —blik

Światowym symbolem depopulacji jest Detroit, które przez pół wieku straciło ponad 60 proc. populacji. Dawne królestwo amerykańskiej motoryzacji nie jest jednak rekordzistą – na tym polu ustępuje japońskiemu Yubari. Górnicze niegdyś miasto w ciągu 50 lat straciło ponad 90 proc. mieszkańców. Dziś liczy ich niespełna 10 tys. i – jak zauważają eksperci portalu RynekPierwotny.pl – pod względem demograficznym należy do najstarszych na całym świecie – mediana wieku jego mieszkańców sięga prawie 60 lat. Yubari zaczęło upadać, gdy zwolnił tempo jego główny motor napędowy, czyli wydobycie węgla kamiennego. Polskie miasta na Śląsku (i nie tylko) – może spotkać podobny los.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break