Można więc powiedzieć, że przeciętny samorząd do każdej złotówki, którą dostał od państwa na utrzymanie szkół, przedszkoli i innych jednostek oświatowych lub „zarobił" dzięki posiadaniu tych jednostek (np. z wynajmu powierzchni w budynkach oświatowych), musiał w 2017 r. dołożyć prawie 44 grosze z innych źródeł. Jednak wielkość ta to średnia obliczona dla wszystkich JST w kraju. Tymczasem są wśród nich takie, które nie dołożyły ani grosza, i takie, które do każdej złotówki z dochodów oświaty dodały drugie tyle z innych środków.
To zróżnicowanie wynika przede wszystkim z wadliwego algorytmu podziału subwencji oświatowej, który nie odzwierciedla rzeczywistych proporcji kosztów utrzymania szkół różnych typów i rodzajów, Przeciętnie najwięcej „dopłacają do oświaty" gminy miejskie, mające ponad 5 tys. mieszkańców (64 proc. w 2017 r.), miejsko-wiejskie liczące ponad 20 tys. mieszkańców (61 proc.), miasta na prawach powiatu (60 proc.) i gminy miejsko-wiejskie liczące od 10 do 20 tys. mieszkańców (ponad 51 proc.). Powiaty, które do roku 2013 praktycznie średnio nie dopłacały do oświaty, w roku 2017 musiały ze swoich niewielkich budżetów wypełnić oświatową lukę finansową, która nagle osiągnęła 8 proc.
Jakie są przyczyny wzrostu kosztów utrzymania oświaty w powiatach?
Teoretycznie do powiatów nie dotarły jeszcze skutki reformy oświaty. W ostatnich latach głównym problemem szkół powiatowych było zmniejszanie się liczby uczniów. Utrudniało to organizowanie oddziałów o optymalnych – z perspektywy ekonomicznej – wielkościach. W technikach powstawało też coraz więcej oddziałów dwuzawodowych, w których wszystkie przedmioty zawodowe muszą być prowadzone w małych grupach. W liceach zaś, jeszcze poprzednia pani minister, wprowadziła nowe, bardziej kosztowne, zasady organizowania zajęć w zakresie rozszerzonym. Jednocześnie naturalne były naciski środowisk nauczycielskich na organizowanie coraz mniejszych oddziałów, aby nie zmniejszać ich liczby pomimo spadającej liczby uczniów, bo to musiałoby się wiązać ze zwolnieniami nauczycieli.
Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przypuszczać, że od momentu podjęcia decyzji o likwidacji gimnazjów, kiedy stało się pewne, że miejsc pracy w powiatowych szkołach od roku szkolnego 2019/20 przybędzie, a powiatowa oświata będzie wymagała z tego powodu dużych zmian, w wielu powiatach zaniechano działań dostosowujących organizację szkół do aktualnej liczby uczniów zmniejszonej wskutek niżu demograficznego. W ten sposób reforma oświaty, choć nie dotarła jeszcze do powiatów, odbiła się wyraźnie na ich kondycji finansowej.