Pytanie takie zadano uczestnikom panelu dyskusyjnego, który odbył się podczas Kongresu 590 w Rzeszowie. To nie przypadek, że to właśnie w Rzeszowie padło powyższe pytanie. Polska branża lotnicza posiada długą i wspaniałą tradycję, której spuściznę najlepiej widać właśnie na Podkarpaciu. Zlokalizowana w regionie Dolina Lotnicza odpowiada za 90 proc. produkcji rodzimego przemysłu lotniczego, którego gros kierowane jest na eksport.
Branża chce iść do przodu. Stąd coraz częściej pojawia się pytanie, czy możliwe jest przejście z roli podwykonawcy i producenta podzespołów do finalnego wytwórcy gotowych produktów. Jak to osiągnąć? Jako pierwszy odpowiedzi starał się udzielić Władysław Ortyl, marszałek województwa podkarpackiego.
– Nie ma samolotów, w których nie byłoby części wyprodukowanych w naszej Dolinie Lotniczej. Jest to fakt, który bardzo nas cieszy. Nie może to jednak sprawić, że zapomnimy o naszych ambicjach. My chcemy mieć produkt finalny. My chcemy mieć produkt końcowy. Przypomnę tylko, że ostatni tego typu projekt, który powstał w Polsce i którego niestety nie udało się zakończyć, to Iryda. Od tego czasu nie mieliśmy podobnej, równie poważnej konstrukcji – mówił.
– Jesteśmy jedynym województwem w Polsce, które posiada inteligentną specjalizację lotnictwo i kosmonautyka. Stąd naszym obowiązkiem jest podejmowanie takich tematów. Uważam, że musimy ocenić nasz potencjał i sprawdzić, na czy nasze biura konstrukcyjne są zdolne do podjęcia takiego wyzwania. Ja uważam, że tak – wskazywał Ortyl.
– Polska jest krajem, który się dynamicznie rozwija. Dlatego powinno być naszą ambicją, żeby polski samolot – polski produkt – mógł się wznosić i sławić imię naszej myśli konstrukcyjnej – podsumował.