Początek stycznia to już nie czas wręczania prezentów, ale kilka dni temu kibice mieli ogromne powody do świętowania, bo do drużyny i tak już mocnej, i typowanej do walki o miejsca na podium dołączył kolejny gracz. I to taki z najwyższej, dostępnej półki. Najpierw w mediach społecznościowych było trochę prowokacji i zabawy. Jak przy wszystkich transferach w ostatnich miesiącach na klubowym profilu pojawiła się przeróbka jakiegoś słynnego obrazu. Tym razem było to płótno Thomasa Kirby'ego Van Zandta, na którym widać mężczyznę jadącego saniami. Skojarzenia z kuligiem jak najbardziej słuszne, dlatego kibice, nawet bez specjalnego przypatrywania się od razu rozszyfrowali, że chodzi o byłego reprezentanta Polski Damiana Kuliga, który od kilku sezonów grał w Turcji, w bardzo silnych drużynach, a teraz postanowił wrócić do Polski.
Za jednym zamachem drużyna Polskiego Cukru Toruń stała się jednym z faworytów do zdobycia mistrzowskiego tytułu (a w opinii wielu kibiców i fachowców największym), a przy okazji dała prztyczka jednemu z wielkich rywali (choć nie to było celem), czyli Stelmetowi Zielona Góra. Wydawało się, że jeden z najlepszych polskich koszykarzy trafi właśnie tam, kontrakt podobno był już na stole, szczegóły dogadane, a w międzyczasie nastąpił zwrot akcji. O co mogło chodzić? Jeśli nie wiadomo o co, to może chodzić o pieniądze, a w Toruniu dbają, by były na czas i na pewno, co niestety w Energa Basket Lidze nie jest regułą. Wiarygodność Polski Cukier buduje od wielu lat i to się opłaca.
Pieniądze pewne jak w banku
– Przelewy na czas to jest dla nas sprawa priorytetowa. Takie doświadczenie zostało mi jeszcze z czasów, gdy pracowałem jako agent ubezpieczeniowy. Agentowi trzeba płacić na czas, bo inaczej robi się problem i teraz bardzo dbamy, aby to, co zapisane w kontrakcie, sumiennie wypłacić, bez żadnych opóźnień. Zawodnicy, którzy się poświęcają, jeżdżą po Polsce, wypruwają sobie żyły, nie mogą się zastanawiać, czy i kiedy będą mieć pieniądze. Zawodnik ma być zadowolony, jego rodzina ma być zadowolona – podkreśla w rozmowie z „Rz" prezes Maciej Wiśniewski.
Damian Kulig mówił na konferencji prasowej, że Polski Cukier cieszy się dobrą opinią, a wszyscy zawodnicy, z którymi rozmawiał, polecali mu ten klub. Duże znaczenie miał też zapewne fakt, że Kulig ma w Toruniu mieszkanie, dobrze czuje się w tym mieście jego rodzina, a w zespole jest też Łukasz Wiśniewski – obaj panowie się przyjaźnią, a Kulig bierze udział w campach koszykarskich organizowanych przez kapitana Polskiego Cukru. Już latem trenował z „Twardymi Piernikami", dostał propozycję kontraktu, ale wtedy jeszcze otrzymał ofertę z Turcji. Teraz długo się nie zastanawiał, a jego powrót do Energa Basket Ligi śmiało można nazwać hitem transferowym. Z nim w składzie gra w finale jest obowiązkiem, chociaż prezes klubu studzi nastroje.
– Obecny skład może budzić wielkie nadzieje na najwyższe miejsca, ale Anwil Włocławek miał dwa lata temu bardzo mocny zespół, a szybko odpadł z rywalizacji. Dzięki temu, że Włocławek w pierwszej rundzie play off nie dał rady rozpadającemu się zespołowi Czarnych Słupsk, my mieliśmy łatwiejszą drogę i zajęliśmy drugie miejsce. Można też zadać sobie pytanie, czy przyjście Kuliga nie zepsuje rotacji, bo po powrocie do gry Przemka Karnowskiego będziemy mieli zbyt wielu ambitnych graczy. Wpasowanie wszystkich w taktykę i odpowiednie wykorzystanie psychologii jest zadaniem trenera Dejana Mihevca. Jeśli chcemy wygrywać, musimy mieć mocną pierwszą piątkę, silnych zmienników, ale też kilku takich graczy, którzy nie obrażą się, że wejdą na parkiet tylko na 12 minut – przestrzega prezes Wiśniewski.