Ostatnio czytałem o około 19 tysiącach.
To jest bardzo dużo jak na ekstraklasę. Tutaj nie mamy takiej kultury kibicowania jak na Zachodzie. Ostatnie lata pokazują, że jest jednak bardzo duży potencjał, można się rozwijać. W pewnym momencie mieliśmy na Legii bardzo duże procentowo zapełnienie stadionu. Górnik Zabrze też pokazał, że można przyciągnąć kibiców na trybuny. Dobrze wychodzi to Lechowi Poznań. Oczywiście trzeba też trochę grać w piłkę. Grupy ultras są ważne, kolorowe, widać je na każdym stadionie, ale różnicę w przychodach robią ci, którzy przychodzą oglądać futbol. To oni zapełniają stadiony.
Aby dobrze grać w piłkę, trzeba wydawać pieniądze na piłkarzy. Koło się zamyka.
Wcale nie trzeba wydawać fortuny, bo dzisiaj najlepszy futbol w Polsce grają drużyny zbudowane za mniejsze pieniądze: Pogoń Szczecin i Cracovia.
Można z budżetem 30–40 mln złotych zbudować drużynę, która nie przyniesie wstydu w Europie?
Oczywiście, że tak. Pokazują to Czesi i Słowacy. A my przegrywamy nawet z drużynami egzotycznymi, które wielkich pieniędzy nie mają. Nie da się wszystkiego sztywno wyliczyć, ale moim zdaniem takie pieniądze przeznaczone na pierwszą drużynę wystarczą, żeby osiągnąć solidny poziom europejski, można wejść na poziom Top 50 w Europie.
Ratując Wisłę, dowiedział się pan czegoś nowego o biznesie piłkarskim?
Nic mnie nie zaskoczyło, no, może poziom indolencji, ale reszta to jest wiedza powszechna.
Pan by kogoś takiego jak Vanna Ly i Mats Hartling przyjął u siebie w gabinecie?
Kilka lat temu wykreowanie takich „biznesmenów" byłoby w ogóle niemożliwe, bo była inna rola i sposób działania mediów. To, że ci ludzie zostali potraktowani poważnie, spowodowali dziennikarze. Jeśli piszesz o kimś takim, to przedostaje się on do przestrzeni publicznej, jego pozycja się umacnia. Dla postronnych obserwatorów staje się wiarygodny.
Czyli każdego można wykreować na kupca?
Taka jest dzisiaj siła mediów sportowych.
Trudno nie pisać o ludziach, którzy zgłaszają się, żeby kupić Wisłę, nawet jeśli chcemy ich krytykować.
Czym innym jest napisanie o tym raz, a czym innym pompowanie tematu przez sześć tygodni i traktowanie poważnie ludzi niepoważnych. Działa efekt kuli śniegowej. Jeden napisze, to inni też muszą, bo temat się klika, a jeszcze można wszystko podkręcić tytułem. Wydaje mi się, że Komisja Licencyjna w kontekście kontroli własności polskich klubów dostała mocną nauczkę.
Komisja Licencyjna powinna mieć narzędzia do sprawdzania kontrahentów i blokowania przejęcia?
Jakaś kontrola nad tym musi być. Z jednej strony kluby to są prywatne spółki, ale z drugiej to jest dobro społeczne. Organizator rozgrywek ponosi odpowiedzialność za całą ligę, nie tylko za klub. To leży we wspólnym interesie, żeby polskie mocne marki piłkarskie, znane w Europie, nie były ofiarą takich działań.
Komisja Licencyjna zawiodła?
Koniec końców pomogła, bo gdy zawiesiła licencję, to niektórzy otrzeźwieli. Biznes piłkarski idzie do przodu i Komisja Licencyjna musi za tym nadążać.
Polskie kluby piłkarskie mają złą strukturę wydatków? Za dużo pieniędzy idzie na pensje dla piłkarzy, którym jest za dobrze?
Jeśli chce się grać w Lidze Mistrzów, to trzeba wydawać wszystko, co się ma, tylko mądrze.
Czyli kominy płacowe w klubach to nie jest nic złego?
To wszystko jest względne, mniejsze znaczenie ma, jak dużo wydajesz, ważniejsze jest, ile zarabiasz. Kłopot pojawia się wtedy, gdy wydajesz dużo więcej, niż zarabiasz. W dzisiejszym futbolu wynik sportowy przestał mieć kluczowe znaczenie dla wartości marketingowej. Najważniejsza jest rozpoznawalność, sympatia ludzi, liczba obserwujących w mediach społecznościowych. Dochodzi do tego, że dużo więcej zarabiają ci, którzy kończą kariery sportowe, niż aktualni mistrzowie. W przypadku piłki ważne jest DNA klubu, to że ludzie czują się jego częścią.
Górnik Zabrze chciał grać wychowankami, ale w ostatnim okienku transferowym dodał kilku obcokrajowców.
Polskie kluby nie mogą doprowadzać do sytuacji, w której nie są „polskie" na boisku. Obcokrajowcy muszą być, ale musi być jakaś równowaga.
Akcjonariat kibicowski to przyszłość?
Jestem zwolennikiem takich rozwiązań, udziału kibiców w strukturze właścicielskiej, kontroli społecznej nad polityką klubu.
Widzi pan dla siebie jeszcze jakąś rolę w futbolu?
Wszyscy mnie o to pytają, ale ja o tym nie myślę. Życie samo pisze najlepsze scenariusze. Na razie niczego takiego nie planuję.
REKLAMA: Porównuj setki ofert finansowych w Norwegii na TradeUp.io