Jarosław Hampel, żużlowiec Falubazu Zielona Góra: Trzeba szanować swoje kości

Przy złej operacji, przy źle prowadzonej rehabilitacji kontuzja mogła zakończyć moją karierę, co więcej mogłem zostać kaleką – mówi Jarosław Hampel, żużlowiec Falubazu Zielona Góra.

Aktualizacja: 02.09.2016 12:12 Publikacja: 01.09.2016 23:00

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

W czerwcu 2015 roku, podczas półfinału Drużynowego Pucharu Świata w Gnieźnie, 34-letni zawodnik miał fatalny w skutkach upadek w wyniku którego roztrzaskał kość udową. Chora noga skróciła się o 10 centymetrów. Po wielomiesięcznym leczeniu i rehabilitacji doktorowi Wojciechowi Sowińskiemu udało się odzyskać dawną długość kości. Hampel wrócił do zdrowia, a 25 sierpnia po blisko 450 dniach przerwy wrócił na tor. Pojechał w meczu PGE Ekstraligi, w którym Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra pokonał Unię Tarnów 59:31. Hampel zdobył dziewięć punktów i wygrał dwa biegi.

Rz: Pod koniec sierpnia wrócił Pan do oficjalnych startów. Czy ten pierwszy występ – ligowy z Unią Tarnów – dobrze rokuje na przyszłość?

Jarosław Hampel: Wrażenia mam pozytywne, bo odczuwałem wiele obaw przed tym startem. Nie miałem pojęcia, jak to będzie wyglądać w ogniu walki, na jaką jazdę jestem przygotowany, jak moja kontuzjowana noga zniesie obciążenia? Bezpośrednia rywalizacja miała dać odpowiedź na te i inne pytania, które sobie non stop stawiałem. Oczywiście, dostałem zgodę od lekarzy, pod względem medycznym nie było żadnych przeciwwskazań, osobiście też byłem gotowy, ale szukałem potwierdzenia na wiele moich wątpliwości w tych zawodach.

Jaką otrzymał Pan odpowiedź?

Jestem gotów. Nie odczuwałem żadnych problemów z kontuzjowaną nogą. Osiągnąłem całkiem dobry wynik jak na pierwszy występ po tak długiej przerwie. Nie rozczarowałem się, a to jest dla mnie w tym momencie najważniejsze. Było tak, jak tego oczekiwałem, a przecież nie jeździłem przez 15 miesięcy.

Mówi Pan o fizycznej stronie startu, a jak to wyglądało od strony psychicznej. Nie czuła Pan obaw, urazu mentalnego po tym strasznym upadku w Gnieźnie?

Zawsze w takim momencie występują obawy. Różne myśli krążą po głowie. Przygotowywałem się solidnie podczas treningów, rywalizowałem i wtedy już żadnej blokady nie miałem. Nie pojawiła się też podczas meczu z Unią.

Ile treningów poprzedził Pana pierwszy start po kontuzji?

W połowie lipca rozpocząłem pierwsze treningi. Dziś szukam jak najwięcej okazji do jazdy, rywalizacji, tak żeby dojść szybko do odpowiedniej formy. Nie będzie to prosta sprawa. Wszyscy zawodnicy kończą sezon, są „wyjeżdżeni", mają mnóstwo zawodów za sobą, a ja jakbym dopiero zaczynał starty. Cały czas gonię stracony czas. Muszę dograć wszystkie sprawy ze sprzętem, złapać odpowiedni rytm jazdy i przede wszystkim jeździć, jak najwięcej jeździć.

Pomoże Pan jeszcze Falubazowi w walce o tytuł?

Jestem gotów. Na ile? Wciąż nie wiem w jakiej jestem formie, jak szybko ją odbuduję. Nie mogę niestety zagwarantować wygranej za wygraną, ważnych punktów, bo w sporcie nie ma takich gwarancji. Wracam przecież po długiej przerwie. Ale mam swoje ambicję i zapewniam, że dołożę od siebie tyle, ile się da, żeby moim kolegom było łatwiej w walce o złoto.

Jak Pan ocenia szansę Falubaza na wygranie Drużynowych Mistrzostw Polski?

Nie powiem, kto ma największe szanse na złoto. Nie wiem tego. W tym roku po prostu nie ma faworyta. To tylko spowoduje, że faza play-off będzie bardzo ciekawa.

Falubaz wyszedł z ogromnego kryzysu sportowego, organizacyjnego. Trochę tak jak Pan przez ostatnie miesiące podążał ciernistą drogą, ale wrócił do zdrowia.

Od samego początku drużyna jechała ofensywnie i to mimo tego, że nie miała pełnego składu. Doskonale poradzili sobie w rundzie zasadniczej. Nie sprzyjały klubowi kłopoty zewnętrzne, ale w trakcie sezonu zarząd potrafił poukładać wiele spraw. Wykonał tytaniczną pracę. Dzięki temu wytworzyła się doskonała atmosfera, która sprzyjała dobremu wynikowi.

W jaki sposób klub pomagał Panu podczas rehabilitacji?

Przede wszystkim tym, że nie było żadnego nacisku ze strony trenera, prezesa, zarządu. To pomagało mi w spokoju rehabilitować się i wrócić na tor. W Polsce presja czasami jest nieunikniona. Zdarzają się różne rzeczy. Zawodnicy po kontuzjach wracają za szybko, są poddawani naciskom żeby wystartować kiedy nie są wcale do tego gotowi. Ja z tym w Falubazie problemu nie miałem. Wróciłem na swoich warunkach, w swoim czasie. Zarządu uszanował mój grafik powrotu do zdrowia i dalszej jazdy. Za to chcę gorąco podziękować Falubazowi i tym bardziej chciałbym odpłacić się klubowi dobrą jazdą w fazie play off.

W filmie „Jarosław Hampel - Łamane przez osiem", który pokazywał pana powrót do zdrowia, doktor Wojciech Sowiński po zakończeniu jednej z faz leczenia podarował Panu śrubkę z nogi. Powiedział, żeby nie wkręcił Pan jej do motocykla. Co Pan z nią zrobił?

Zachowałem, podobnie jak wszystkie elementy, które pomogły mi w leczeniu –blaszki, śrubki. Są moimi pamiątkami, oczywiście w dużym cudzysłowie. To był ważny moment mojego życia.

Swoje kuleżanki, czyli kule też Pan zostawił?

Mam je w domu. Nigdy nie wiadomo, kiedy się znów przydadzą. Uprawiam urazowy i niebezpieczny sport. Trzeba się z tym pogodzić, że często dochodzi do upadków i wypadków. Ja się oswoiłem z tym i to chyba pozwala mi nie bać się znowu wyjeżdżać na tor.

Trochę igra Pan z losem. Gdyby nie doktor Sowiński może by Pan w ogóle nie chodził?

Nikt nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji, w jakiej się znalazłem w czerwcu 2015 roku. Ja też o tym nie mówiłem, żeby nie wzbudzać niepotrzebnej sensacji, bo i tak się wspominało o tym, że będę musiał skończyć karierę. Przy złej operacji, przy źle prowadzonej rehabilitacji była to kontuzja, która mogła rzeczywiście zakończyć moją karierę, co więcej mogłem zostać kaleką. Złamanie było tak potworne, i tak skomplikowane. Doktor Wojciech Sowiński dokonał rzeczy nieprawdopodobnej. Wykonał perfekcyjnie operację, a potem przeprowadził mnie przez proces rehabilitacji. Cały czas czułem, że jestem pod właściwą opieką i to mi niezwykle pomogło wrócić do zdrowia i na tor.

Żużel wciąż pozostaje niebezpiecznym sportem, w którym zdarzają się wypadki nawet śmiertelne, bądź zakończone trwałym kalectwem. Czy Pana zdaniem jest to sport bardziej bezpieczny niż kilka lat temu i eliminuje zagrożenia?

W ostatnich latach wiele się zmieniło na plus. Można podać różne przykłady, ale najpierw trzeba pamiętać, że jest to sport motorowy. Każdy tego typu sport będzie stwarzał niebezpieczeństwo, bo mamy do czynienia z wielką prędkością, rywalizacją na centymetry. To jest więc dyscyplina sama w sobie niebezpieczna. Cieszymy się z tego, ze wiele się zmieniło. Regulamin nakazuje sędziom zwracanie większej uwagi na zawodników, którzy jeżdżą w sposób niebezpieczny, i oni będą ponosić za to większe konsekwencje. Pamiętajmy o tym, że my zawodnicy jesteśmy tym najważniejszym elementem bezpieczeństwa. Jeżeli będziemy szanować siebie, swoje kości to będzie mniej upadków czy incydentów na torze. Sprawy techniczne też uległy poprawie. Pojawiły się pneumatyczne bramy, zwraca się uwagę na przygotowanie torów, żeby nie było dziur, kolein, a nawierzchnie były jednorodne. To i wiele innych drobniejszych zmian ma pozytywny wpływ na bezpieczeństwo.

Ten sezon to dla Pana dochodzenie do zdrowia, przyzwyczajanie się do jazdy, a czego oczekuje Pan w przyszłym?

Chciałbym wrócić do tak dobrej formy jaką prezentowałem przed kontuzją.

Jarosław Hampel (rocznik 1982). Żużlowiec Falubaza Zielona Góra. W przeszłości zawodnik Polonii Piła, Atlasu Wrocław i Unii Leszno. Wicemistrz świata z 2010 roku i 2013 roku. Sześciokrotny zwycięzca zawodów z cyklu Grand Prix. Sześciokrotny Drużynowy Mistrz Świata. Złoty medalista Indywidualnych Mistrzostw Polski z 2011 roku i srebrny z 2000, 2004 i 2008 roku.

W czerwcu 2015 roku, podczas półfinału Drużynowego Pucharu Świata w Gnieźnie, 34-letni zawodnik miał fatalny w skutkach upadek w wyniku którego roztrzaskał kość udową. Chora noga skróciła się o 10 centymetrów. Po wielomiesięcznym leczeniu i rehabilitacji doktorowi Wojciechowi Sowińskiemu udało się odzyskać dawną długość kości. Hampel wrócił do zdrowia, a 25 sierpnia po blisko 450 dniach przerwy wrócił na tor. Pojechał w meczu PGE Ekstraligi, w którym Ekantor.pl Falubaz Zielona Góra pokonał Unię Tarnów 59:31. Hampel zdobył dziewięć punktów i wygrał dwa biegi.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Mity i fakty – Samochody elektryczne nie są ekologiczne
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego