Rondel książęcy

Przebrzmiały fanfary, opadł kurz po uroczystych apelach i odświętnych festynach z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski, czas na mniej odświętną stronę tego wydarzenia. Mniej odświętną, czyli codzienną, a codzienność to między innymi (a dla wielu przede wszystkim) kuchnia, gastronomia.

Publikacja: 05.09.2016 23:00

Krzysztof Kowalski

Krzysztof Kowalski

Foto: Fotorzepa / Kompala Waldemar

"Chrzest Mieszka oznaczał szok gastronomiczny" – uważa znakomity, znany już w całej Europie historyk kulinariów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. Jarosław Dumanowski. Był on konsultantem „kolacji chrzcielnej Mieszka i Dobrawy", zorganizowanej w Poznaniu w ramach X Ogólnopolskiego Festiwalu Dobrego Smaku. Zaproszeni kucharze przygotowali w jednej z restauracji autorskie dania w oparciu wyłącznie o składniki dostępne w Wielkopolsce dziesięć wieków temu. Kolacja była elementem realizowanego od ubiegłego roku projektu "Stół Mieszka i Dobrawy".

Nie ma potrzeby ani podstaw do podważania powszechnej opinii, iż chrzest Polski pociągnął za sobą włączenie naszego kraju do Europy Zachodniej. A jednak, pod wieloma względami, także na niwie gastronomicznej, było to raczej włączenie się w krąg kultury Europy Południowej.

- Doświadczenia innych ludów, które przyjmowały chrzest, dowodzą, że jego przyjęcie było dla krajów z północy czy wschodu Europy szokiem gastronomicznym. Ludzie, którzy przez setki lat zajadali słoninę, mleko, kaszę, czasem dziczyznę, nagle dowiedzieli się, że przez prawie pół tygodnia: w piątek, środę i sobotę, muszą zachowywać post; że muszą jeść ryby. Ryby, owoce morza, biały chleb, czy oliwa były elementami kuchni śródziemnomorskiej, ściśle związanej z chrześcijaństwem, obcej ówczesnym mieszkańcom tych ziem - powiedział prof. Jarosław Dumanowski w wywiadzie udzielonym portalowi PAP Nauka w Polsce.

Przyjęcie chrztu było też przyjęciem kilku produktów kojarzonych z nową religią: wina, oliwy, białego chleba z pszenicy oraz ryb morskich. To były produkty elitarne, ale bez nich nie mogło istnieć chrześcijaństwo. Bez wina i białego chleba nie można było odprawić mszy, oliwa była niezbędna do innych sakramentów.

Ale nie samymi sakramentami, czyli winem i oliwą, żyli ludzie po przyjęciu chrztu przez ich władcę. Dlatego konsultant wskazał składniki zaproszonym kucharzom, a ci przygotowali „kolację chrzcielną Mieszka i Dobrawy".

Przybyłych gości uraczyli smażonymi liśćmi pokrzyw i szczawiu, zupą rybną z pstrąga i lina, przepiórkami pieczonymi w miodzie pitnym, marynowaną brukwią, musem z rzepy i macierzanki, wędzonym jesiotrem z kurkami w śmietanie na liściach łopianu. Do kolacji podawano wina z Moraw, bo takie trunki mogła przywieźć ze sobą Dobrawa.

- Kuchnia jest niezwykle ważnym elementem naszej kultury. Warto to uświadamiać i zwykłym Polakom, i decydentom. Jest wielu historyków uważających badania nad kuchnią za niepoważne. Tymczasem to równie ważna dziedzina, jak historia wojen i spisków, a już na pewno znacznie przyjemniejsza - uważa prof. Dumanowski, bardzo poważny historyk.

"Chrzest Mieszka oznaczał szok gastronomiczny" – uważa znakomity, znany już w całej Europie historyk kulinariów z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, prof. Jarosław Dumanowski. Był on konsultantem „kolacji chrzcielnej Mieszka i Dobrawy", zorganizowanej w Poznaniu w ramach X Ogólnopolskiego Festiwalu Dobrego Smaku. Zaproszeni kucharze przygotowali w jednej z restauracji autorskie dania w oparciu wyłącznie o składniki dostępne w Wielkopolsce dziesięć wieków temu. Kolacja była elementem realizowanego od ubiegłego roku projektu "Stół Mieszka i Dobrawy".

Pozostało 81% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break