„Faust w literaturze i muzyce Goethego oraz Berlioza" tak brzmiał tytuł pracy magisterskiej francuskiego artysty. Kiedy patrzy się na niego, rocznik 1948, można pomyśleć, że młodzieńczy wygląd oraz aktywność muszą się łączyć się z podpisaniem cyrografu.
- Na początku mojej kariery podpisałem cyrograf, ale pewnego dnia przyjdzie mi zapłacić za młodzieńczą wenę - żartował Jarre w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej", tuż przed premierą najnowszego albumu. - A mówiąc serio: mój nowy album nie bez powodu nazywa się „Electronica: Maszyna czasu". Konserwuje mnie muzyka.
Hołd dla mistrza
Artysta zaczął myśleć o nowej płycie po spotkaniu ze słynnym amerykańskim reżyserem Davidem Lynchem.
- Album jest owocem pomysłu na moje spotkanie z tymi artystami, których cenię za to, że mając wpływ na rozwój muzyki elektronicznej, byli inspiracją również dla mnie powiedział skromnie. - Wśród nich ważne miejsce zajmuje David Lynch, który oprócz tego, że reżyseruje jest muzykiem. Jeśli przypomnimy sobie jego filmy „Twin Peaks", „Zagubiona autostrada", zdamy sobie sprawę, że każdy z nich jest perfekcyjnym soundtrackiem. Nastrój jego thrillerów kreuje nie obraz, lecz dźwięk właśnie. Na początku „Blue Velvet" kamera wjeżdża do ucha. Dla mnie jest to matafora muzyki organicznej, jedynej która ma dla mnie sens. Człowiek jest muzyką i świat jest muzyką.
Jakby Jarre nie był skromny, fakt że zgromadził w studio wielu ważnych twórców muzyki elektronicznej, którzy szli jego drogą sprawia, że album jest hołdem dla twórcy „Oxygen". Na pierwszej płycie grają Air, Armin van Buuren, Moby, Vince Clark, ale i Laurie Anderson czy Pete Townshead, zaś album „Electronica 2" uświetnili Pet Shop Boys, Peaches, Yello, The Orb. - Lista zaproszonych gości była wynikiem mojej fantazji na temat „co możemy zrobić razem podczas osobistego spotkania i grania?" opowiadał. - Ten album nie zawiera tak zwanych „featuringów", które polegają na tym, że można mieć każdego na płycie, nie widząc się w studio, nie rozmawiając, a jedynie porozumiewając się przez menedżerów, Internet i komputery. Tworzę muzykę elektroniczną, ale, jak powiedziałem, organiczną. Najważniejsze jest spotkanie ludzi. Dlatego spotkałem się z każdym z moich współpracowników. Różne to były spotkania. Krótsze i kilkudniowe, ale zawsze mieliśmy okazję się poznać i zaprzyjaźnić.