Zbawieniem dla stolicy Polski jest okres wiosenno-wakacyjny. Oczywiście w życiu koncertowym. Nie musimy już brodzić w błocie, które było dodatkową atrakcją koncertów na Stadionie Gwardii. A pamiętam dobrze, jak siąpił deszczyk podczas występów Stinga, Roberta Planta czy Metalliki. Buty, zwłaszcza eleganckich pań, nie były wtedy w dobrym humorze.
Nie musimy też jechać na oddalony od centrum pas bemowskiego lotniska. A przecież dotarcie do bram to był dopiero początek atrakcji: trzeba było jeszcze przemierzyć płytę, by dotrzeć do sceny, co zajmowało do 30 minut. Zadowoleni mogli być tylko mieszkańcy Bemowa. Jeśli lubili słuchać koncertów ze swoich balkonów i tarasów, bo dźwięk rozchodził się nadwyraz doskonale.