To w Polsce wciąż nowa inicjatywa, dlatego trzeba czasu, aby sami zainteresowani mieszkańcy przekonali się o zaletach tego typu rozwiązań. Korzystnych dla obydwu stron, ponieważ władze, oddając prawo do decydowaniu o przeznaczeniu pieniędzy, zyskują dobrą opinię i prestiż. Z drugiej strony mieszkańcy czują się dowartościowani, zyskują wpływ na swoje najbliższe otoczenie. Same pozytywy, ale niestety nie jest tak różowo.
Dlaczego więc ciągle tak mało osób głosuje, gdy rozdzielane są środki na projekty w ramach budżetu obywatelskiego? Jest to problem, który widać w zasadzie w każdym z miast uruchamiających tego typu inicjatywy. Podejście mieszkańców jest zadziwiające, ponieważ nie da się nie zauważyć, że projekty realizowane są na każdym kroku, i widać oznaczenia, iż inicjatywa została sfinansowana w ramach budżetu obywatelskiego.
Mimo to ciągle tak niewiele osób interesuje się tym, co dzieje się w ich najbliższym otoczeniu. Jeśli w kilkusettysięcznym mieście, jak Białystok, w głosowaniu udział bierze poniżej 30 tys. osób, to mieszkańcy wystawiają sobie dość niską ocenę. Nie mogą przy tym narzekać, że nie mają czasu czy nie po drodze im do urzędu, aby oddać głos. Wszystko można załatwić online, a chętnych do skorzystania nawet z tak mało absorbującej czas opcji ciągle brakuje.
W mojej dzielnicy wyglądało to podobnie, ale zmiana była nagła. Tak się złożyło, że w najbliższym sąsiedztwie w ostatnim głosowaniu na budżet obywatelski finansowanie dostały wszystkie projekty, jakie się o to ubiegały. Mieszkańcy są w szoku, ponieważ nagle pojawiły się place zabaw dla dzieci, siłownie na wolnym powietrzu i ławki na skwerze. Dofinansowanie dostał też lokalny dom kultury.
Może dopiero takie doświadczenie sprawi, że w kolejnej turze głosowania weźmie w nim udział znacznie więcej osób? A może wręcz przeciwnie, skoro w mojej okolicy już coś zostało zbudowane, to tym bardziej nie warto się starać. To ogromny błąd, budżet obywatelski nie musi oznaczać tylko inwestowania w place zabaw czy ławki.