„Ilekroć jestem w Dukli, zawsze coś się dzieje" – napisał pewien pisarz. To, oczywiście, zdanie z „Dukli" Andrzeja Stasiuka, tomu prozy wydanego w 1997 r. Jeśli ktoś oczekiwał mrożących krew w żyłach historii, pisarz zakpił z jego niskich potrzeb. A oto dalszy fragment: „Ostatnio było to grudniowe mroźne światło o zmierzchu. Ciemny błękit snuł się w powietrzu. Był niewidzialny, lecz dotykalny i twardy. Opuścił się na prostokątny Rynek i zastygł jak twarda woda. Ratusz tkwił w bloku delikatnego lodu, który wyostrzył krawędzie ratuszowej wieży i attyki, a ludzie wcześniej gdzieś przezornie poszli. W końcu to, co zniesie martwy kamień, dla ciała może być groźne".