Być sobą, zawsze, na sto procent

Daria Zawiałow, utalentowana wokalistka, dwukrotna uczestniczka opolskich „Debiutów" oraz ich laureatka opowiada o swojej muzycznej drodze.

Publikacja: 24.07.2017 23:30

Być sobą, zawsze, na sto procent

Foto: Rzeczpospolita, Wiktor Franko

Rz: Zaśpiewa pani na opolskim rynku 27 lipca. Opole to chyba dla pani miejsce szczególne. Czy gdy występowała pani w programie „Od przedszkola do Opola", spodziewała się pani, że to hasło wcieli w życie? Co czuje dziecko w takim talent show?

Daria Zawiałow: Rzeczywiście Opole stało się dość wyjątkowym miejscem dla mnie. Dwukrotnie wystąpiłam w koncercie „Debiuty" i za każdym razem towarzyszyły mi wielkie emocje. Cieszę się, że będę mogła ponownie przyjechać do Opola na pełny koncert i zagrać dla publiczności własny materiał. Będąc w telewizyjnym talent show „Od przedszkola do Opola", na pewno nie spodziewałam się tego, co się stanie dalej. Byłam bardzo zestresowana. Tak jak każde z dzieciaków. Myślę, że występ w telewizji jest przeżyciem dla dorosłego, a co dopiero dla dziecka. Wszystko zaczęło się od tego, że mama dostrzegła we mnie zalążek talentu wokalnego, a ja byłam chętna do tego, żeby śpiewać. Postanowiłyśmy wobec tego, że może warto spróbować. Powiedziałam: „Czemu nie?!".

Potem była „Szansa na sukces" i Opole stało się rzeczywistością. Jak pani wspomina pierwszy koncert „Debiuty" i jak się pani do niego przygotowała?

Pierwszy raz stanęłam na deskach amfiteatru opolskiego, mając 17 lat. Wtedy nie śpiewało się swoich utworów, dlatego sięgnęłam po znakomity utwór Kasi Nosowskiej „Era retuszera". Pamiętam wielkie emocje, bo nie można dać plamy, kiedy się śpiewa utwór idola. Chciałam, żeby wszystko wyszło jak najlepiej, dlatego niezwykle długo się przygotowywałam. Również dlatego, że „Era retuszera'' jest wyjątkowo trudnym utworem do wykonania. Ma długi tekst, śpiewany w szybkim tempie, co wymagało dodatkowej pracy nad dykcją. Nie było to łatwe.

Potem śpiewała pani w chórkach Maryli Rodowicz. Czego się pani od niej nauczyła?

Od Maryli Rodowicz nauczyłam się przede wszystkim odpowiedzialności. Będąc nastolatką, musiałam ciężko pracować, oddać się tej pracy na sto procent, być punktualna i pogodzić wszystko z nauką w liceum. Niełatwe było również to, że musiałam mieszkać sama w Warszawie. Wyprowadziłam się z domu, mając 15 lat. Mama dała mi duży kredyt zaufania. Na początku mieszkałam w internacie. Musiałam temu sprostać, bo chciałam zdobywać artystyczne doświadczenie i rozwijać się. Praca u Maryli dała mi na to szansę. Bardzo się cieszę, że zdarzyła się w moim życiu taka przygoda. Był to niezwykle intensywny okres.

Potem był drugi udział w „Debiutach" i Nagroda im. Anny Jantar. Jak smakowało zwycięstwo?

Siedem lat po pierwszym występie wróciłam z własnym utworem „Malinowy chruśniak" i było to dla mnie kompletnie inne doświadczenie. Podkreślę to z całą mocą: była to premiera mojego utworu w wersji na żywo, a tego samego dnia światło dzienne ujrzał teledysk. Stresowałam się ogromnie, mając cień nadziei, że „Malinowy chruśniak" spodoba się publiczności, która sięgnie później po kolejne utwory z mojej debiutanckiej płyty. Wtedy jeszcze jej nie było na półkach sklepowych, ale była już prawie gotowa. Zwycięstwo w konkursie stało się dla mnie totalnym zaskoczeniem. Przecież sam fakt, że mogłam wykonać swój utwór w Opolu, był dla mnie wygraną. Poza tym „Debiuty 2016" były naprawdę wyjątkowe: występowali tam wspaniali artyści.

Ale czy nie ważniejszy był show case na Spring Break w Poznaniu?

Nie dzielę występów na te ważne i mniej ważne. Każdy jest ważny, a już na pewno teraz, kiedy wszystko się u mnie dopiero zaczyna. W każdy koncert wraz z zespołem wkładamy sto procent naszych mocy, oddajemy się całkowicie. Jeśli chodzi o Spring Break – był pierwszym festiwalem, na którym wystąpiłam. W tym roku zaśpiewałam na Orange Warsaw Festival, na Open'erze i Co Jest Grane. Teraz biorę udział w projekcie Męskie Granie. Szykujemy się też do jesiennej trasy, która na pewno będzie dużym wyzwaniem.

Jak pani zaplanowała debiutancką płytę – jakie warunki miała spełniać?

Chciałam, żeby każdy na tej płycie mógł odnaleźć coś dla siebie. To miał być album zawierający fajne piosenki, przy których każdy może się dobrze czuć, opowiadające historie, z którymi każdy może się utożsamiać. Zaplanowałam więc album bardzo szczerze. To jest dla mnie najważniejsze – bycie sobą, zawsze, na sto procent.

Spotkała się pani ze znakomitym przyjęciem. Ale czy nie poprawiłaby pani czegoś w nagraniach?

Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że jest kilka detali, które bym zmieniła. Dodałabym więcej chórków, tu czy tam inaczej bym zaśpiewała. Ale byłyby to raczej kosmetyczne poprawki. A świetne przyjęcie płyty było dla mnie ogromnie zaskakujące. Wraz z moim przyjacielem i producentem Michałem Kushem absolutnie nie spodziewaliśmy się takiego odbioru naszych „wypocin". (śmiech). Jest to niesamowicie miłe, a dla mnie nadal trochę abstrakcyjne. Być może dlatego, że bardzo długo czekałam na płytowy debiut – tak długo, że teraz ciężko uwierzyć, że w końcu nadszedł. Jesteśmy dopiero na początku naszej drogi, więc wszystko może się jeszcze zmienić. Ciężka praca tak naprawdę jest dopiero przed nami. Kolejnym wyzwaniem będzie drugi album, który zaczęliśmy przygotowywać. Nie jest łatwo, bo teraz musimy się skupić na jesiennej trasie, którą właśnie ogłosiliśmy. Rozpoczynamy ją w październiku.

Jak będzie wyglądał opolski koncert?

Mam nadzieję, że będzie ogień!

Rz: Zaśpiewa pani na opolskim rynku 27 lipca. Opole to chyba dla pani miejsce szczególne. Czy gdy występowała pani w programie „Od przedszkola do Opola", spodziewała się pani, że to hasło wcieli w życie? Co czuje dziecko w takim talent show?

Daria Zawiałow: Rzeczywiście Opole stało się dość wyjątkowym miejscem dla mnie. Dwukrotnie wystąpiłam w koncercie „Debiuty" i za każdym razem towarzyszyły mi wielkie emocje. Cieszę się, że będę mogła ponownie przyjechać do Opola na pełny koncert i zagrać dla publiczności własny materiał. Będąc w telewizyjnym talent show „Od przedszkola do Opola", na pewno nie spodziewałam się tego, co się stanie dalej. Byłam bardzo zestresowana. Tak jak każde z dzieciaków. Myślę, że występ w telewizji jest przeżyciem dla dorosłego, a co dopiero dla dziecka. Wszystko zaczęło się od tego, że mama dostrzegła we mnie zalążek talentu wokalnego, a ja byłam chętna do tego, żeby śpiewać. Postanowiłyśmy wobec tego, że może warto spróbować. Powiedziałam: „Czemu nie?!".

Pozostało 80% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Dolny Śląsk zaprasza turystów. Szczególnie teraz
Materiał Promocyjny
BaseLinker uratuje e-sklep przed przestojem
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break