Ta jesień będzie pierwszym miernikiem, czy uchwały antysmogowe mają sens. Działania przeciwko tzw. niskiej emisji, które wprowadziło w życie województwo (jako drugie po Małopolsce, które również ma ogromny problem z zanieczyszczonym powietrzem), jest jak na warunki polskie precedensowe.
Jednak producenci polskiego węgla i pośrednicy jego sprzedaży już zarzucają pomysłodawcom, że zapisy uchwały są oderwane od rzeczywistości i że uderzą w najuboższą grupę Polaków – tych, którzy mają nieocieplone domy, bezklasowe kopciuchy i niskie pensje. Według szacunków Izby Gospodarczej Sprzedawców Polskiego Węgla posiada je aż ok. 80 proc. Polaków. – Już obecnie Polacy wydają na energię i ciepło 12 proc. swego budżetu domowego – to dwa razy więcej niż średnia w UE – podkreśla Łukasz Horbacz, prezes Izby.
Winny nie tylko węgiel
Izba chce, by do uchwał antysmogowych, w tym śląskiej, wprowadzono kilka poprawek. – Postulujemy dopuszczenie montażu elektrofiltrów, które eliminują nawet do 90 proc. pyłów. Takie elektrofiltry są stosowane w Niemczech, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii – wylicza Łukasz Horbacz. „Rzeczpospolita – Życie Śląska" pisała kilka miesięcy temu o pilotażowym projekcie elektrofiltrów z Politechniki Śląskiej, którą chce produkować spółka Centrala Zaopatrzenia Hutnictwa.
Producenci polskiego węgla chcą, by nie eliminowano miałów węglowych i dopuszczono do użycia kotłów klasy 3. – To jest optymalne rozwiązanie, które pozwala najbardziej efektywnie zredukować emisję w stosunku do ceny – podkreśla Horbacz.