– Było naprawdę źle. Mogliśmy nawet nie przystąpić do rozgrywek – przyznaje prezes KSZO Mariusz Rokita. Pełni nową dla siebie funkcję od października. Podjął się trudnego zadania ratowania siatkówki w Ostrowcu. Łatwo nie jest.
Rokita przejął stanowisko od Grzegorza Szymańskiego. Wicemistrz świata z 2006 roku, wcześniej mistrz Europy i świata juniorów, pochodzi z Ostrowca. Karierę zaczynał w Ostrovii, kończył – z powodu kontuzji – w Effectorze Kielce.
Szymański w regionie świętokrzyskim zamierzał również podjąć się pierwszej pracy zawodowej poza parkietem, w gabinecie prezesa. W czerwcu podpisał umowę z KSZO, w październiku jednak ją rozwiązał. Tłumaczył, że nie dał rady. Mieszka w Częstochowie i codzienne dojazdy do Ostrowca, mimo że to rodzinne miasto, były ponad jego siły. W takiej sytuacji nie mógłby pracować na 100 procent. A tego wymagała sytuacja sekcji siatkarskiej KSZO.
Ligowe wyzwanie
W ostatnich latach klub z Ostrowca zderzył się z nową rzeczywistością. Gra w najwyższej lidze to poważne wyzwanie. Potrzeba było dobrych zawodniczek, więcej pieniędzy.
Każdy z prezesów zmagał się z tym problemem. Nikomu nie udało się znaleźć idealnego rozwiązania. Z jednej strony zespół wymagał wzmocnień, z drugiej by zamknąć budżet, zawsze brakowało pieniędzy od sponsorów. Drużyna walczyła o utrzymanie bez względu na to, ile transferów przeprowadzono i jak wielkie były plany.