Oprócz muzyki Fish raczył publiczność zebraną w gdańskim Starym Maneżu wspomnieniami o swojej pierwszej wizycie w Gdańsku, jeszcze w okresie PRL. W opowieściach o dziwnych sytuacjach w stylu Barei, restauracjach, polskich drogach i atmosferze tamtych lat nie mogło zabraknąć „Solidarności".
Widać, że dla wokalisty Marillion tamten pobyt – w 1987 roku – był pamiętny. Fish wspominał widok stoczni i portu, swoje rozmowy z fanami na plaży, a wszystko w cieniu „Solidarności". I choćby nie wiem jak nas to nudziło, to dla przyjezdnych z zagranicy – nieważne: artystów, turystów czy ludzi biznesu – pobytowi, zwiedzaniu, pracy czy robieniu tutaj biznesu towarzyszy w jakimś stopniu aspekt duchowy. Są w kolebce sławnej „Solidarności". To magnes, którego nie ma żadne inne miasto w Polsce. Z Gdańska siłą rzeczy promieniuje on na Sopot i Gdynię.