Rzeczpospolita: Teatr Polski we Wrocławiu jako pierwszy w historii zagrał całość „Dziadów" Mickiewicza w inscenizacji Michała Zadary. Jakie to były dla pana emocje i wrażenia?
Piotr Rudzki: Było to doświadczenie unikatowe, również dlatego, że tak długiego przedstawienia nie było do tej pory w repertuarze żadnego teatru w Polsce. Mickiewicz napisał sztukę na scenę i dopiero teraz, po latach, miała szanse wybrzmieć w całości, łącznie z objaśnieniami, które w ujęciu Michała Zadary nabrały charakteru intermedium. Obserwowałem w sobotę 20 lutego coś szczególnego – między aktorami a publicznością wytworzyła się niesamowita więź. Publiczność przerywała spektakl brawami wielokrotnie. Przed każdą z sześciu przerw były owacje, zaś ta finałowa – o 2.30, na stojąco. Zaczęliśmy w południe, jednak na sali wytrwało 98, a może 97 procent widzów, mimo że część była chwilami zmęczona, co jest naturalne. Ostatecznie ludzie wychodzili z teatru zachwyceni, również dlatego, że brali udział w historycznym wydarzeniu. Mickiewicz zabrzmiał absolutnie świeżo, bardzo współcześnie. Mający premierę 20 lutego „Ustęp" robił wrażenie koncertu albo slamu poetyckiego. Aktorzy nie recytowali Mickiewicza, tylko mówili nim. Zadara już wielokrotnie pokazał, że ma dar do otwierania klasycznych tekstów na współczesność.
Takie przedsięwzięcia, co pokazał również całodobowy „Faust" Petera Steina'e na Expo w Niemczech, to także logistyka i gastronomia, bo ludzie nie żyją samą poezją, muszą coś jeść i pić.
Nasz marketing spisał się znakomicie. Zawarł porozumienie z wszystkimi knajpkami naokoło teatru. Każdy widz całości „Dziadów" otrzymywał kupon rabatowy na posiłek. Większość punktów gastronomicznych była czynna aż do zakończenia „Dziadów", żeby nakarmić głodnych i napoić spragnionych. Przypominało mi to festiwal Opery Tybetańskiej, gdzie pokazywano przedstawienia od 9 do 17. Tybetańczycy przychodzili całymi rodzinami, a towarzyszyła temu atmosfera ważnego obrzędu.
Mieliśmy do czynienia z sytuacją graniczną, gdy zakłócony zostaje rytm codzienności, a życie miesza się z teatrem.