"Rzeczpospolita": Wyobraża pan sobie Śląsk bez węgla?
Mirosław Bendzera: Jestem przekonany, że jeszcze przez długie lata to węgiel kamienny będzie jednym z podstawowych źródeł energii w gospodarce. Siłą naszego regionu są wysokie kompetencje przemysłowe i tę przewagę powinniśmy konsekwentnie rozbudowywać. Przemysł górniczo-energetyczny z całą pewnością będzie ewoluował, dostosowując się do zmian zachodzących na rynku, wymagań technicznych i ekologicznych, ale z całą pewnością jeszcze długo będzie siłą napędową Śląska. Posiadamy wieloletnie doświadczenie, bazę rozwojową i kompletne zaplecze techniczno-produkcyjne. Wdrożenie nowoczesnych rozwiązań w zakresie wydobycia węgla oraz jak najbardziej przyjaznych środowisku technologii jego przetwarzania pozwolą na dalszy rozwój sektora oraz jeszcze bardziej wzmocnią potencjał eksportowy naszego regionu.
Problemy spółek węglowych ciągną jednak w dół całą branżę okołogórniczą. Spodziewa się pan fali bankructw w woj. śląskim?
To jest jak najbardziej realny scenariusz. Problemy, jakie dotykają dzisiaj spółki z sektora okołogórniczego, coraz bardziej wpływają na stabilność branży, a tym samym również naszego regionu. Od kilku lat obserwujemy systematyczną redukcję nakładów inwestycyjnych na zakupy maszyn i urządzeń dla branży górniczej. Przykładowo w 2012 r. było to ponad 1,7 mld zł, a w roku 2015, według pierwszych szacunków, niespełna 600 mln zł.
W konsekwencji firmy z zaplecza konkurują o coraz mniejszą liczbę zamówień, ceny za wykonywane usługi czy dostawy maszyn spadają, terminy płatności ulegają wydłużeniu, dostęp do źródeł finansowania staje się coraz bardziej utrudniony – to prosta recepta na kolejną tragedię.