Wypływa na powierzchnię
Do tego momentu cały czas płynął na fali, z prądem. Gdy miał pięć lat, kuzyni wrzucili go do jedynego wówczas puławskiego basenu i – choć jeszcze nie brał lekcji pływania – jakimś cudem wypłynął na powierzchnię. Potem z kolegami zapisał się do sekcji Wisły Puławy. Szkolną grupę prowadził Sławomir Słotwiński. Nie było to jeszcze poważne pływanie. Kiedy szedł do gimnazjum, trafił w ręce Ryszarda Kowalczyka. To były szkoleniowiec innej zawodniczki Wisły Anny Uryniuk, także specjalizującej się w stylu motylkowym, trzykrotnej uczestniczki igrzysk olimpijskich w Barcelonie, Atlancie i Sydney. – Duży talent, ale niestety cały czas miała problemy z wagą. Sądzę, że przez to nie osiągnęła więcej, choć mogła – wspomina ją Kowalczyk.
Czerniak był za to zawsze chudy. Nawet za chudy, przy tym niski. – Drobny, z nogami takimi pęcinami jak u źrebaka – opowiada jego były trener. Nie rokowało to dobrze. Wyniki również nie zapowiadały przyszłego wicemistrza świata i olimpijczyka. Na początku gimnazjum zajmował miejsca w drugiej dziesiątce nawet w lokalnych zawodach pływackich. On sam i jego rodzice byli za to niezwykle wytrwali i cierpliwi. Nie zniechęcali się gorszymi rezultatami, słabymi warunkami fizycznymi. Zostali za to wynagrodzeni.
W wieku 17 lat Czerniak zdobył srebrny medal na Ogólnopolskiej Olimpiadzie Młodzieży na 100 m stylem motylkowym, wziął też brąz na 50 m motylkiem. Rozpoczął starty w seniorskich mistrzostwach i też zaczął od medalu. – Od tej pory to poszło. Zaczął nabierać też sylwetki. Widać było, że rośnie pływak – mówi Kowalczyk. W 2007 roku sięga po tytuł mistrza Europy juniorów. Do pierwszych sukcesów doszedł pracą wykonaną w Puławach, chodząc do zwykłego liceum. Nie zamierzał rozstawać się z rodziną, kolegami, miastem. Wiedział, że jest na to za wcześnie. Jeszcze 18-letni chłopak z Puław omal nie załapał się do kadry olimpijskiej na igrzyska w Pekinie. Na mistrzostwach Polski w Ostrowcu Świętokrzyskim start do 100 m motylkiem był dwukrotnie odkładany. Zniechęcony tym Paweł Korzeniowski wycofał się z zawodów. - Konrad wystartował, zabrakło mu niewiele. Gdyby rywalizował z Pawłem zrobiłby minimum – wspomina jego były trener. Jego pierwszymi igrzyskami był więc Londyn.
Piłkarz cenniejszy niż medalista
W stolicy Wielkiej Brytanii reprezentował Wisłę Puławy, ale nie przygotowywał się wcale na basenie MOSiR-u. Po zakończeniu liceum postanowił wyjechać do Hiszpanii, gdzie osiadł Bartosz Kizierowski. Były mistrz Europy, trzykrotny olimpijczyk postanowił do Madrytu sprowadzić najzdolniejszych polskich pływaków i stworzyć silną grupę przygotowującą się do najważniejszych imprez w sezonie. Wychowanek Polonii Warszawa, ale w czasach studenckich szkolony w USA, narzucił swoim polskim uczniom amerykański rygor i metody.
Pod wpływem nowego szkoleniowca Czerniak pruł do przodu. Zmężniał, urósł do 196 cm, stał się materiałem na mistrza. Kizierowski do wypracowanej w Puławach bazy dodał jeszcze mocny trening siłowy. Tak to dzięki puławsko-madryckiej szkole wychowany został srebrny medalista mistrzostw świata, który przegrał tylko z najlepszym pływakiem świata. Po Londynie nastąpił jednak moment kryzysu. – Różne myśli chodziły nam po głowie – przyznał Kizierowski. Także o rozstaniu. Madrycki projekt rozpadł się. Kizierowski został trenerem reprezentacji Hiszpanii i z Polaków na jego prośbę mógł dalej prowadzić równocześnie tylko Czerniaka. Szkolenie finansuje nadal Polski Związek Pływacki. Trener i zawodnik żyją w zgodzie, kłócą się tylko przy okazji derbów Madrytu Real – Atletico. Kizierowski jest fanem „Królewskich", Czerniak chodzi na mecze Atleti.
Puławianin po ciosie z 2012 roku z czasem się odrodził. Przyszły medale na ME i MŚ, w tym jedno złoto w Europie dwa lata temu w Berlinie. Po majowych ME nie chce mówić z jakim nastawieniem jedzie do Rio de Janeiro. Chce wyrzucić z głowy presję. Wystartuje na 100 i 200 m motylkiem. W obu konkurencjach z Polaków popłynie jeszcze Jan Świtkowski. Phelps, który miał nie startować w Rio, jednak pojedzie do Brazylii na piątą olimpiadę. Pod koniec czerwca wystartował w kwalifikacjach w Omaha. 31-letni Amerykanin wygrał 100 m delfinem w czasie 51 sekund, o 0,22 lepszym niż rezultat Czerniaka w Londynie. Formy więc nie traci, mimo że w czteroletnim cyklu zmagał się z depresją, problemami alkoholowymi i brakiem motywacji do treningu.