Pingwiny i cassate zyskują na modzie na zdrową żywność

Tradycyjne, rzemieślnicze, naturalne... Dzięki modzie na zdrowe żywienie takich określeń w witrynach lodziarni jest coraz więcej.

Publikacja: 05.09.2016 23:00

Lody Pingwin – opatentowane w 1948 r. pierwsze polskie lody na patyku

Lody Pingwin – opatentowane w 1948 r. pierwsze polskie lody na patyku

Foto: materiały prasowe

Zainteresowanie wyrobami wykonanymi na podstawie tradycyjnych receptur odczuwają również wielkopolscy producenci, którzy lody z naturalnych składników dostarczają do gastronomii i handlu detalicznego od lat.

Z Sycylii do Wielkopolski

Lody cassate swą nazwę i formę zawdzięczają charakterystycznemu ciastu - sycylijskiemu przekładańcowi o nazwie cassata. Samo słowo cassata często wywodzone jest od arabskiego qashatah, co oznacza miskę. Lody mają kształt półkuli uformowanej po wyjęciu z takiego właśnie naczynia.

Zawartość półkuli to lodowy przekładaniec smaków - śmietankowego, truskawkowego i czekoladowego, przełożonych mrożoną bitą śmietaną z bakaliami. Nazwa wersji bez smaku truskawkowego też brzmi sycylijsko: palermo.

Przez długie lata w Poznaniu czy Lesznie porcja „kasatów" była niemal obowiązkowym zwieńczeniem niedzielnych obiadów lub stałym punktem podwieczorków. Dziś nikt już nie pamięta, w jaki sposób pojawiły się w Wielkopolsce.

Powojenna historia lodów cassate w regionie rozpoczęła się w roku 1949. Ich produkcję rozpoczęła wówczas pracownia Warta, należąca teraz do Społem Gastronomicznej Spółdzielni Spożywców. Pracownia robi je do dziś.

- Wytwarzamy je według niezmienionej receptury, z naturalnych składników. Można więc z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że są to lody tradycyjne - mówi Iwona Gorońska, prezes spółdzielni. Według niej trudne lata konkurowania z lodami z marketów cassatom pomogło przetrwać starsze pokolenie poznaniaków, które pozostało im wierne i przekazywało tradycję ich spożywania młodszym członkom rodziny. Ci zaś zaczynają je doceniać m.in. na fali mody na zdrową żywność.

Dziś cassate z pracowni Warta trafiają do barów i kawiarni prowadzonych przez Społem GSS oraz do odbiorców na terenie Wielkopolski, ale i poza region. Są sprzedawane m.in. jako marka własna w sieci handlowej Piotr i Paweł. Lody kulowe to w sezonie ponad 50 proc. produkcji cukierniczej Społem GSS. W ciągu całego roku prezes Gorońska ich udział szacuje na 30 proc. Obok „kasatów" do tej kategorii zaliczane są lody palermo, bakaliowe oraz - od 2009 roku - moccatino.

Nie samym chlebem

O tym, że rynek na cassate był chłonny, świadczy m.in. decyzja Spółdzielni Piekarsko-Ciastkarskiej Fawor z przełomu lat 80. i 90. o rozpoczęciu ich produkcji. O tym, że wciąż jest chłonny - świadczy obecność tych lodów w dzisiejszej ofercie firmy zaopatrującej Poznań w pieczywo i ciasta.

- W przypadku lodów działamy jak w przypadku chleba: nie używamy polepszaczy. Dochowujemy tradycyjnej receptury. Stosujemy również tradycyjne opakowanie, choć w tym wypadku zastanawiamy się nad tym, by włożyć lody w coś trwalszego - zapewnia Wojciech Zdrojowy, prezes Fawora.

Kula „kasatów" owijana jest folią i pakowana w kartonik. To tradycyjne zafoliowanie smakołyku nie zawsze spotyka się ze zrozumieniem wśród klientów spoza Wielkopolski.

- Kiedy nasze lody były dystrybuowane przez jedną z sieci handlowych na teren całego kraju, otrzymywaliśmy listy z pretensjami dotyczącymi opakowania i kpiącymi propozycjami pakowania ich w gazetę - wspomina Zdrojowy.

Dziś cassate z tej spółdzielni dystrybuowane są głównie z Poznaniu i okolicach.

W symbiozie z Pingwinem

W latach 50. XX w. produkcję lodów cassate rozpoczął w Lesznie Stanisław Młynarczyk, którego firma rozpoczęła działalność równo 70 lat temu. Ale to nie produkowane i sprzedawane do dziś lody kulowe, a Pingwiny - pierwsze polskie lody impulsowe na patyku, które opatentował w 1948 roku, przyniosły firmie największy rozgłos.

Rodzinna firma Młynarczyków istnieje do dziś, mimo że już w latach 50. nakłaniano jej właściciela do zamknięcia interesu. Przetrwała mimo permanentnych kontroli i kłopotów z kupnem podstawowych składników oraz surowca na opakowania w czasach PRL-u. Lody w kształcie walca od prywatnego przedsiębiorcy zdobyły serca lesznian. W Lesznie w cuglach wygrywały konkurencję z produkowanymi przez przedsiębiorstwo państwowe lodami Bambino.

Poważna konkurencja przyszła z wolnym rynkiem i kolorowymi opakowaniami nowych producentów. Leszczyńska wytwórnia trwała przy starej recepturze i tradycyjnych, skromnych opakowaniach. Przez 10 lat było ciężko, ale opłaciło się. Od początku XXI wieku notuje wzrost.

Smak dzieciństwa

Firma Michała Młynarczyka – obecnego właściciela i wnuka założyciela – to wciąż niewielkie przedsiębiorstwo rodzinne. Zatrudnia 16 osób. Zyski, które pojawiły się kilkanaście lat temu, inwestuje. Działa w klastrze Leszczyńskie Smaki, zrzeszającym lokalne firmy spożywcze i zapewniającym udział w szkoleniach i targach, wspólny znak towarowy, zakupy i promocję.

Dziś lody od Młynarczyka docierają daleko poza Leszno. Można je kupić na Ziemi Lubuskiej, Dolnym i Górnym Śląsku.

- Konsument chce zdrowej żywności. Nasze lody nie zawierają konserwantów, mają też o połowę mniejszą niż u innych zawartość tłuszczu. Poza tym u wielu klientów odzywa się sentyment za smakiem dzieciństwa - tłumaczy Młynarczyk.

Zainteresowanie wyrobami wykonanymi na podstawie tradycyjnych receptur odczuwają również wielkopolscy producenci, którzy lody z naturalnych składników dostarczają do gastronomii i handlu detalicznego od lat.

Z Sycylii do Wielkopolski

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Regiony
Odważne decyzje w trudnych czasach
Materiał partnera
Kraków – stolica kultury i nowoczesna metropolia
Regiony
Gdynia Sailing Days już po raz 25.
Materiał partnera
Ciechanów idealny na city break
Materiał Promocyjny
Wpływ amerykańskich firm na rozwój polskiej gospodarki
Materiał partnera
Nowa trakcja turystyczna Pomorza Zachodniego