Kto w tym roku wybrał się na wakacje w góry, z pewnością mógł poczuć się jak w centrum Warszawy w godzinach szczytu. – Jestem przekonana, że w sierpniowy weekend na Krupówkach były większe tłumy niż w noc sylwestrową. A w Zakopanem i okolicach znalezienie w tym roku wolnego miejsca często graniczyło z cudem. A przecież baza noclegowa jest u nas wyjątkowo duża – mówi „Rz" Elżbieta Agata Wójtowicz, prezes Tatrzańskiej Izby Gospodarczej.
Z danych Tatrzańskiego Parku Narodowego wynika, że w lipcu i sierpniu do Parku sprzedano niemal 1.3 mln biletów. Rok temu było to o 93 tys. mniej. – W kolejce do wjazdu na Kasprowy Wierch ludzie stali po pięć godzin. To paradoks, bo pod górę pieszo idzie się 2.5 godziny – słyszymy w TPN.
W tym roku do Zakopanego przyjechały głównie rodziny z dziećmi. – To nie były krótkie wycieczki, ale długie wyjazdy wakacyjne. Wydaje mi się, że gościliśmy wiele osób, które przyjechały po raz pierwszy w góry. Możliwe, że na wakacje mogli sobie pozwolić dzięki wsparciu w ramach 500 plus – mówi prezes Wójtowicz.
W tym roku Zakopane tłumnie odwiedzili także pielgrzymi. – W naszej kaplicy modliło się latem wyjątkowo wielu obcokrajowców. Opowiadali, że przyjechali w góry prosto ze Światowych Dni Młodzieży – mówi ojciec Cyprian Klahs z Sanktuarium Maryjnego na Wiktorówkach.
Oblężenie Podhala przełożyło się także na dochody. – Wstępnie szacujemy, że tegoroczne zyski były nawet o 30 proc. wyższe niż przed rokiem – mówi Wójtowicz.